Według BIEC, ich wzrost w skali przedsiębiorstwa częściowo rekompensowany jest coraz mocniejszą złotówką i spadającymi cenami importu. Ostatnie, nieco niższe notowania cen surowców na światowych rynkach przy bardzo szybko umacniającej się złotówce ratują topniejące zyski rodzimych przedsiębiorstw.
"Coraz bardziej rozprzestrzeniające się spowolnienie gospodarcze, zagrażające niektórym gospodarkom otarciem się o recesję, z pewnością ograniczy tempo wzrostu cen, nie jest jednak w stanie skutecznie walczyć z inflacją. Efekty światowej polityki rolnej przy słabych urodzajach ostatnich lat, niedostateczna i silnie zmonopolizowana podaż ropy naftowej dodatkowo wspomagana spekulacjami na rynkach surowców i żywności silnie rozbudziły wśród światowych uczestników rynku oczekiwania inflacyjne i przekonanie o nieuchronności stagflacji" - głosi raport.
Biuro zauważa, że czynniki te utrudniają prowadzenie skutecznej polityki monetarnej, bankom centralnym, zwłaszcza gdy biorą górę argumenty o jej bezsilności wobec presji inflacyjnej typu kosztowego. Ten umowny podział na inflację o charakterze popytowym i kosztowym, choć przydatny w analizie bezpośrednich czynników kształtujących ceny, w istocie w obu przypadkach ma charakter czysto monetarny, związany jest bowiem z szybszym przyrostem podaży pieniądza oraz szybszym jego obiegiem w gospodarce.
"Do danych tych podchodzić należy jednak z rezerwą. Spadek tej kategorii kosztów jest jak na razie jednorazowy, dokładnie przed rokiem sytuacja była podobna i nie przerodziła się w trwałą tendencję - wręcz przeciwnie, koszty w kolejnych kwartałach roku wzrastały. Być może jest to jednak zapowiedź ograniczania tempa wzrostu płac w sektorze prywatnym oraz ograniczeń w kreowaniu nowych miejsc pracy w sektorze wytwórczym" - podano w raporcie.
Co więcej - podkreślają analitycy - przekonanie o bezsilności polityki monetarnej wobec inflacji typu kosztowego rozbudza naciski na wzrost płac i transferów socjalnych, prowadząc do tzw. efektu drugiej rundy.