Szpitalne spółki nie tylko nie dostaną na własność budynków, w których będą prowadzić działalność, ale też będą musiały wypłacać pracownikom nagrody jubileuszowe, dodatki za wysługę lat, odprawy emerytalne i rentowe zupełnie jak w państwowych przedsiębiorstwach. To kolejne poprawki, mające zapewnić rządowej reformie zdrowia poparcie związków zawodowych, a także lewicy w razie prezydenckiego weta.
Z prosocjalnym pomysłem zmian w projekcie wystąpiła minister zdrowia Ewa Kopacz, a wnieśli je senatorowie PO. Od razu przyjęła je też senacka komisja zdrowia. Zwiększą one też liczbę stanowisk kierowniczych, czyli lepiej płatnych (chodzi głównie o pielęgniarki naczelne). Wiceszefowa klubu Platformy Elżbieta Łukacijewska tłumaczyła, że senatorowie chcieli pokazać, że "mają świadomość, jak trudna jest sytuacja służby zdrowia" i że bez zadowolonych pracowników szpital nie będzie dobrze działał.
Szefowie szpitali i przedsiębiorcy z branży medycznej pytają, czy rząd ma wizję reformy, bo poszczególne rozwiązania zaprzeczają sobie nawzajem.
- Ustawa staje się coraz bardziej prosocjalna i będzie wiązać ręce prezesom wszystkich szpitali, które mają kontrakty z NFZ, także tych już działających jako spółki - mówi "Parkietowi" Krzysztof Tuczapski, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych.
- Szpitalom nie powinno narzucać się sposobu wydatkowania pieniędzy, bo o tym, czy w danym roku wypłacać nagrody, powinien decydować budżet placówki. W naszym szpitalu i innych placówkach nie ma nagród jubileuszowych. Płacimy tylko i wyłącznie za dobrze wykonywaną pracę - mówi nam Adam Rozwadowski, prezes Centrum Medycznego Enel-Med (też ma umowę z NFZ).