W pierwszej połowie środowej sesji amerykańskie giełdy nie miały siły kontynuować imponującej zwyżki z poprzedniego dnia.
Z jednej strony to zrozumiałe, gdyż po tak mocnym wzroście skłonność do kupowania jest mniejsza. Odpadają ci, którzy polują na dołek, a potrzeba kupujących z dłuższym horyzontem inwestycyjnym.
Z drugiej strony, gdyby rynek rzeczywiście był bardzo silny, to mógłby dalej zyskiwać. Wszak wtorkowy wzrost wyprowadził S&P 500 dopiero do poziomu
z 21 października, czyli z poprzedniego wtorku.
Takie porównanie najlepiej pokazuje, jak trudno odrabia się straty i jak pokaźne one były w poprzednich tygodniach.