Patrząc na lipcowe dane o obrotach na warszawskiej giełdzie, trudno być optymistą. Średni obrót akcjami na sesję wyniósł 762 mln zł. Gorszy wynik w tym roku nasz rynek zanotował jedynie w lutym. Paradoksalnie jednak narzekań na aktywność inwestorów w ostatnich dniach jakby było mniej.
Politycy w akcji
Wszystko dlatego, że za lipcowy wynik odpowiadają przede wszystkim słabe sesje z pierwszej części miesiąca. To właśnie w tym okresie zdarzały się dni, podczas których obroty akcjami nie przekraczały poziomu 500 mln zł, co nawet jak na okres wakacyjny należy uznać za bardzo słaby wynik.
W drugiej części lipca dało się już jednak zauważyć większy ruch na GPW. Z ostatnich dziesięciu sesji ubiegłego miesiąca aż podczas siedmiu obroty przekroczyły 900 mln zł, a w trakcie czterech z nich udało się pokonać barierę 1 mld zł.
– Wyższe obroty pojawiły się na wąskiej grupie papierów (np. akcjach banków czy KGHM). Wydaje się, że deklaracje polityków dotyczące specjalnych podatków mogły być pretekstem do gry na odbicie rynku przez krótkoterminowych inwestorów zagranicznych – mówi Szymon Ożóg, dyrektor zarządzający BM BESI.
– Większej aktywności inwestorów z końca ubiegłego miesiąca nie wiązałbym z fundamentalną zmianą nastrojów na naszym rynku. Był to raczej efekt jednorazowy związany z czynnikami politycznymi – wtóruje mu Krzysztof Radojewski, dyrektor Departamentu Analiz Rynkowych w Noble Securities. To bowiem politycy w ubiegłym miesiącu rozdawali karty na GPW. Ich przedwyborcze obietnice dotyczące m.in. podatku od kopalin czy też podatku bankowego przełożyły się na większą zmienność indeksów na naszym rynku, a także na bardziej zdecydowane ruchy inwestorów.