Strata operacyjna spółki wyniosła w minionym kwartale 4,53 mld szwedzkich koron (536 mln USD). Przed rokiem spółka miała w I kwartale prawie 6,5 mld koron zysku, a teraz analitycy spodziewali się straty nie większej niż 2,9 mld koron.

Volvo poinformowało też, że portfel zamówień zmniejszył się w I kwartale o 65 proc. w porównaniu z tym okresem zeszłego roku, a na kluczowym dla spółki rynku europejskim nawet o 71 proc. Również na tej podstawie Volvo obniżyło prognozy tegorocznego popytu na duże ciężarówki dla rynku europejskiego. Spółka spodziewa się obecnie, że spadnie on „co najmniej o połowę”.

Poprzednio Volvo przewidywało zniżkę popytu o 30–40 proc. Prognozy spółki znalazły potwierdzenie w piątkowym raporcie branżowym, w którym podano, że tylko w marcu rejestracja nowych samochodów dostawczych spadła w Europie o 32,9 proc. – Na rynku północnoamerykańskim spodziewany jest spadek popytu o 30–40 proc. – napisali analitycy Volvo. W poprzedniej prognozie przewidywali stagnację lub niewielki spadek rzędu 10 proc. ze względu na bardzo słaby poziom sprzedaży odnotowany tam już w 2008 r.

W tej sytuacji Volvo przygotowuje się do zlikwidowania tysięcy miejsc pracy, by przystosować moce produkcyjne do największego spadku popytu, jakiego kiedykolwiek doświadczyła ta branża – jak to określił prezes szwedzkiej spółki Leif Johansson. Producenci samochodów osobowych już odnotowują wzrost popytu dzięki rządowym dopłatom za złomowane auta, ale wytwórcy ciężarówek muszą czekać na ożywienie w przemyśle i budownictwie.