Inwestorzy wdarli się bowiem na scenę, gdzie stał stół prezydialny i rzucali w prezesa butami. Wygwizdali też trzyosobową radę i domagali się jej ustąpienia, gdy nie zgodziła się na głosowanie przez akcjonariuszy nad prawem głosu od akcji będących od kilku miesięcy przedmiotem gwałtownego sporu.
Rada nadzorcza oczekiwała zaś od akcjonariuszy zgody na sprzedaż bankowych aktywów spółki w Belgii i Luksemburgu francuskiemu rywalowi BNP Paribas. Tymczasem raz jeszcze dali oni wyraz swojemu oburzeniu wobec decyzji o rozczłonkowaniu tej niegdyś największej instytucji finansowej w Belgii.
Prawnik reprezentujący interesy prawie 2300 akcjonariuszy sprzeciwiających się tej transakcji wezwał do głosowania na walnym, gdy wcześniej sąd odrzucił jego wniosek o zawieszenie prawa głosu od 170 mln akcji, które, jego zdaniem, są w rękach sojuszników BNP Paribas. Przekonywał, że właśnie tymi głosami może zostać przesądzone podzielenie Fortisu. Ostatecznie okazało się, że przewaga zwolenników transakcji z BNP Paribas jest większa. Walne zgromadzenie większością prawie 73 proc. zatwierdziło zawarte w marcu porozumienie, w wyniku którego francuski bank stanie się największym w strefie euro pod względem wielkości zgromadzonych depozytów.
Na sprzedaż Francuzom części Fortisu musi się jeszcze zgodzić walne holenderskiej spółki Fortis NV, obradujące dzisiaj w Utrechcie. Wynik głosowania będzie zapewne podobny, bo wszyscy udziałowcy Fortisu mają prawo głosu na obu walnych.