Od Tallina po Lublanę rządy państw regionu świętują piątą rocznicę przystąpienia do Unii Europejskiej. Przedstawiane są kolejne raporty ukazujące, ile Europa Środkowo-Wschodnia zyskała na członkostwie. Trzeba jednak traktować je ostrożnie. Zestawiają bowiem stan obecny z sytuacją hipotetyczną (brak rozszerzenia Unii na wschód), którą przecież niełatwo jest precyzyjnie zobrazować.
Większy sens mają porównania z latami przedakcesyjnymi. Analiza rachunków narodowych pokazuje, że tendencje obserwowane w gospodarkach regionu na przełomie wieków nie zmieniły się zasadniczo po 1 maja 2004 r. (do UE wstąpiło wówczas osiem państw) czy 1 stycznia 2007 r. (Bułgaria i Rumunia). W latach 1999 – 2008 dochód na mieszkańca w dwunastu nowych państwach członkowskich (oprócz regionu także Cypr i Malta) wzrósł z 40 do 52 proc. średniego dochodu starej Unii.
Najbardziej zwiększyły się zarobki rolników. Na ile proces konwergencji został przyspieszony przez integrację, pozostaje sprawą dyskusyjną. Komisja Europejska powołuje się na szacunki stwierdzające, że „proces akcesyjny przyspieszył wzrost gospodarczy w nowych państwach członkowskich o około 1,3 pkt proc. rocznie w latach 2000–2008, kiedy wzrost zwiększył się średnio z 3,1 proc. w latach 1999–2003 do 5,1 proc. w latach 2004–2008”.
[srodtytul]465 kilometrów dróg[/srodtytul]
Podstawowym czynnikiem stymulacji rozwoju gospodarczego związanym z przystąpieniem do UE jest napływ kapitału. Polska, według danych Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, otrzymała w latach 2004–2008 z unijnego budżetu 26,5 mld euro w postaci przede wszystkim funduszy strukturalnych, funduszy spójności i dopłat rolniczych. Nasze składki do unijnej kasy wyniosły niemal 12,5 mld euro. Nadwyżka sięgnęła zatem ok. 14 mld euro, czyli 62 mld zł.