Jedną z przyczyn następnego kryzysu może być też powiązanie ich narodowych walut z euro w ramach mechanizmu ERM 2 (przygotowującego do przyjęcia wspólnej unijnej waluty).

– Doświadczenia państw bałtyckich sugerują, że dla krajów, które ciasno powiązały narodowe waluty z euro, istnieje poważne ryzyko, że stosunkowo niskie stopy procentowe doprowadzą do nadmiernego zaciągania kredytów oraz pojawienia się baniek na rynkach – napisali eksperci EBC.Na Litwie, Łotwie i w Estonii po ich przystąpieniu do Unii Europejskiej w 2004 r. doszło do boomu kredytowego. Znaczna większość pożyczek była zaciągana tam w euro. Banki centralne krajów bałtyckich utrzymywały zaś i utrzymują bardzo sztywne kursy narodowych walut w ramach ERM 2.

Łotewski trzyma się np. pasma wahań wynoszącego jedynie +/- 1 proc., choć mógł wynegocjować z EBC granicę pasma wynoszącą do 15 proc. Gdy na bałtyckich rynkach nieruchomości pękła bańka spekulacyjna, a światowy kryzys uderzył w eksport tych państw i zmniejszył przepływy finansowe do nich, sztywne kursy stały się problemem dla krajów bałtyckich.

Według ekspertów EBC, sprawiły one, że ich gospodarki stały się o wiele mniej konkurencyjne od gospodarek innych państw regionu. Bez zmniejszenia wydatków budżetowych i ograniczenia nierównowagi ekonomicznej cały cykl może się powtórzyć. Kraje bałtyckie zostały najmocniej w UE dotknięte kryzysem. W minionym kwartale PKB Łotwy spadł aż o 19 proc., Estonii o 15,6 proc., a Litwy o 14,2 proc.