Na to przynajmniej wskazują badania, jakie przeprowadziła firma Median SK. Opinia społeczna jest jednak w tym przypadku w całkowitej sprzeczności z oficjalnymi statystykami. W zeszłym roku inflacja na Słowacji okazała się wyjątkowo niska, a w październiku i listopadzie (w ujęciu rok do roku) osiągnęła nawet najniższy poziom w historii – zaledwie 0,4 proc.
Tymczasem na pytanie, czy wprowadzenie europejskiej waluty przyczyniło się do wzrostu cen, „tak” lub „raczej tak” odpowiedziało ponad 70 proc. z ponad 5 tys. respondentów biorących udział w badaniu. Przeciwnego zdania było tylko nieco ponad 24 proc. ankietowanych, przy czym krytyczniej o nowej walucie wypowiadają się kobiety. Nic więc dziwnego, że Słowacy zaczęli w zeszłym roku masowo wyjeżdżać na tanie zakupy np. na Węgry czy do Polski.
Tymczasem zdaniem analityków, pozytywów i negatywów zamiany korony na euro jest na razie mniej więcej po równo. Jednak większość z nich uważa, że na razie jest za wcześnie, aby dokonać pełnej oceny. – Z jednej strony firmy nie muszą się martwić o ryzyko kursowe, z drugiej jednak wyraźnie ucierpiał sektor finansów – mówi Pavel Sobišek, główny ekonomista UniCredit Bank w Czechach. Jego kolega ze słowackiego UniCredit – Ján Tóth – wśród pozytywnych efektów przyjęcia euro wymienia stabilizację kursową, wzrost zainteresowania Słowacją ze strony inwestorów zagranicznych i ochronę ratingu państwa.
Natomiast niepożądany skutek tego to według niego m.in. 11-proc. spadek dochodów słowackich banków. Dodajmy jeszcze, że walutowa roszada okazała się również sporym kłopotem dla branży turystycznej. W zeszłym roku na Słowację przyjechało istotnie mniej niż wcześniej bywało m.in. Polaków oraz Węgrów. Przedstawiciele słowackich biur podróży liczą jednak, że w kolejnych latach zainteresowanie ich krajem wzrośnie szczególnie wśród turystów z krajów eurostrefy.
Tóth uważa, że w dłuższym okresie pozytywne skutki wprowadzenia euro mogą być większe niż negatywne. A jak jest teraz? – Skutki kryzysu gospodarczego są obecnie na Słowacji bardziej odczuwalne, niż byłyby, gdybyśmy zostali przy naszej własnej walucie – deklaruje główny analityk słowackiego banku UniCredit.