- Rynki same się oszukują gdy myślą, że państwa członkowskie Unii Europejskiej sięgną do portfeli, by uratować Grecję - stwierdził w wywiadzie dla dziennika "Il Sole 24 Ore" Juergen Stark, członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego. Jego komentarz przyczynił się do tego, że dzisiaj przed południem euro osłabiło się wobec dolara o 0,5 proc.

Wypowiedź Starka ożywiła obawy inwestorów o stan finansów publicznych Grecji. Deficyt budżetowy Hellady wyniósł w zeszłym roku najprawdopodobniej 12,7 proc. PKB. Grecki rząd chce go zmniejszyć w 2010 r. do 8,7 proc. PKB. Wielu analityków wątpi jednak czy ten cel zostanie zrealizowany. W grudniu niektórzy z nich nie wykluczali nawet bankructwa Grecji.

Reakcja ateńskiego rządu na wypowiedź Starka była szybka. - Nie spodziewamy się, że ktokolwiek nas uratuje finansowo. Myślę, że jasnym jest, że sami robimy wszystko, co potrzeba, by zmniejszyć deficyt budżetowy i kontrolować dług publiczny. Nie ma żadnego "Planu B". Grecja sama sobie poradzi. Nie będzie nam potrzebna żadna pomoc z zewnątrz - uspokajał minister finansów Giorgos Papakonstantinou.