Analitycy, zarządzający i ekonomiści – specjalnie dla „Parkietu”

Dowiedz się co na temat obserwowanego załamania na rynkach sądzi 12 zapytanych przez nas ekspertów

Publikacja: 08.05.2010 06:00

Analitycy, zarządzający i ekonomiści – specjalnie dla „Parkietu”

Foto: Archiwum

[b]Andrzej Pawłowski - członek zarządu Skarbiec TFI

Za dużo emocji i przesady[/b]

W obecnych zniżkach cen akcji jest bardzo dużo emocji, a to oznacza, że jest i dużo przesady. To nie zmienia jednak faktu, że nastroje na wielu rynkach finansowych, nie tylko akcji, ale i dłużnych czy walutowych, ewidentnie się popsuły, co może jeszcze potrwać co najmniej kilka tygodni. Uważam jednak, że w związku z zaistniałą sytuacją nie należy wykonywać gwałtownych ruchów w portfelach. Jeśli inwestor objął określoną długoterminową strategię, nie powinien w wyniku obecnych spadków giełdowych w istotnym stopniu wycofywać się z akcji. Jednocześnie byłbym ostrożny z podjęciem decyzji o wykorzystaniu dzisiejszych poziomów cen akcji do zakupów, bo negatywne emocje inwestorów mogą okazać się jeszcze silniejsze niż w mijającym tygodniu. Warto więc bacznie obserwować rozwój wydarzeń.

[b]Jarosław Niedzielewski - zarządzający funduszami w DWS TFI

Będzie dłuższa, ale niezbyt głęboka korekta[/b]

Obecne silne spadki na rynkach akcji to zapowiedź dłuższej, ale niezbyt głębokiej, korekty ostatniego trendu wzrostowego. Już w nadchodzącym tygodniu można z kolei spodziewać się dość gwałtownego odbicia w drugą stronę. Zakładam, że indeksy mogą próbować dojść do poziomów kwietniowych szczytów: dla WIG20 będzie to około 2600 pkt, a dla S&P 500 około 1250 pkt. Po odnotowaniu takich tzw. podwójnych szczytów giełdy będą gotowe do dłuższego, cztero – pięciomiesięcznego, uspokojenia w lekkim trendzie spadkowym. Choć nie będzie on pozbawiony wahań. Zakładam, że indeks warszawskich blue chips będzie poruszał się w korytarzu mniej więcej 2100 – 2600 pkt, a S&P 500 w przedziale około 1050 – 1250 pkt. Spodziewam się, że wczesną jesienią ceny akcji znów pójdą wyraźnie w górę i jeszcze w tym roku przebiją kwietniowe szczyty. Cały czas zakładam, że w skali całego 2010 r. giełda pozwoli zarobić ponad 10 proc.

[ramka][link=http://www.parkiet.com/artykul/10,925603.html]pytania do... prof. Stanisława Gomułki, głównego ekonomisty BCC, byłego wiceministra finansów[/link]

[link=http://www.parkiet.com/artykul/10,925602.html]pytania do... Wojciecha Białka, głównego analityka CDM Pekao[/link]

[link=http://www.parkiet.com/artykul/10,925600.html]pytania do... Roberta Nejmana, zarządzającego funduszem Gandalf Aktywnej Alokacji SFIO w MCI Capital TFI[/link]

[link=http://www.parkiet.com/artykul/10,925604.html]pytania do... Tomasza Koraba, wiceprezesa Opera TFI[/link]

[link=http://www.parkiet.com/artykul/10,925601.html]pytania do... Tadeusza Chrościckiego, niezależnego ekonomisty[/link][/ramka]

[b]Piotr Zagała - dyrektor departamentu inwestycji w Nordea Polska TunŻ

To nie jest zmiana trendu[/b]

Prawdziwym powodem obecnej korekty jest nie problem krajów PIIGS (Portugalia, Irlandia, Włochy, Grecja i Hiszpania – red.), ale nadmierny poziom optymizmu wśród inwestorów. Gdy w USA wszystkie wskaźniki pokazały już, że recesja jest za nami, okazało się, że wszyscy mają akcje i nie ma ich kto dalej kupować. Jednak najważniejszym czynnikiem dla świata finansów jest wciąż bardzo niski poziom stóp procentowych najważniejszych banków centralnych oraz kreacja coraz bardziej pustego pieniądza. To nie inwestycji w aktywa należy się bać, ale realnego spadku wartości pieniądza. Obecne spadki to korekta, która jest okazją do kupowania wszystkiego, co polskie – akcji waluty i obligacji. To na pewno nie jest zmiana dotychczasowego trendu.

Podczas gdy Fed produkował miliardy dolarów w celu wsparcia amerykańskich banków, EBC był dość wstrzemięźliwy i operował głównie stopą procentową. Teraz i w strefie euro nastąpi „psucie” waluty. W średniej perspektywie oznacza to więc kolejny impuls inflacyjny dla świata. W długiej perspektywie konsekwencji też nie da się uniknąć. Niestety widzimy, że w kolejnej recesji nie będzie już silnej waluty. Zarówno euro, jak i dolar są „chore”. Unia monetarna skazana jest na rozpad. Zdrowe są tylko waluty krajów wschodzących, których paradoksalnie wszyscy się boją.

[b]Roland Paszkiewicz - dyrektor Biura Analiz CDM Pekao SA

W trzecim kwartale wrócą zwyżki[/b]

To, co czeka rynki w kolejnych dniach, to najwyżej „techniczne” uspokojenie. Z analizy technicznej wynika bowiem, że rynek jest już wyprzedany. „Problem grecki” jako coś, co wpływa na rynki przestał już istnieć. Dziś inwestorzy zastanawiają się nad „problemem europejskim”, czyli czy podobne kłopoty przeniosą się na Hiszpanię i Portugalię. Mam wrażenie, że od tygodnia rynki dyskontują właśnie te wątpliwości. Inwestorzy zadają sobie też pytanie, co dalej ze strefą euro. To, co bowiem dobiło rynki, to fakt, że okazała się ona nieskuteczna, że hasła o konwergencji czy jedności sa iluzją. Dobrze, że interwencji nie przeprowadził Europejski Bank Centralny, bo byłoby to złamanie zasad. Nie ma zresztą takiej potrzeby, bo notowania euro do dolara są na poziomie sprzed roku. Nie są więc czymś, z czym inwestorzy nie mieli do czynienia. Obecne wydarzenia z pewnością zrewidują dotychczasowe zachowania.

Najgorszy scenariusz przewiduje, że śladem Grecji podąży Portugalia i Hiszpania. W tej sytuacji casus Lehman Brothers byłby najniższym wymiarem kary. Inwestorzy są mądrzejsi o doświadczenia z kryzysu meksykańskiego czy azjatyckiego, więc liczę, że w kolejnych tygodniach zawirowania na rynkach będą się wygaszać. Za pięć – sześć tygodni Dow Jones może spaść do poziomu lutowych dołków. Wtedy jego śladem podąży WIG20, który zatrzyma się na poziomie 2200 punktów. Rynek jest jednak na takim poziomie rozwoju, że w III kwartale na giełdę wrócą zwyżki.

[b]Grzegorz Zubrzycki - dyrektor departamentu zarządzania aktywami, członek zarządu PTE Allianz Polska

Niepewność i wzrost awersji do ryzyka[/b]

Jeśli porównamy sytuację Grecji, wielkość jej problemu i jego wpływ na sektor bankowy w porównaniu z odpisami kredytowymi (w tym potencjalnymi) banków strefy euro i Wielkiej Brytanii, w pierwszej fazie kryzysu finansowego, to wygląda to relatywnie znacznie mniej groźnie. Potencjalne straty z bankructwa Grecji miałyby dużo mniejszy wymiar. Także trudno porównywać jej sytuację do tej, jaka jest w Hiszpanii. Pozytywne było też to, że ostatni przetarg na pięcioletnie obligacje Hiszpanii – mimo obaw – zakończył się sukcesem.

Dziś wszystkie dobre dane ekonomiczne są przyćmione przez sytuację Grecji i nie są brane pod uwagę przez inwestorów. A choćby najświeższe dane za kwiecień dotyczące miejsc pracy w USA pokazują, że przybyło 290 tys. miejsc pracy, a oczekiwano 190 tys. To bardzo dobra informacja. A do tego spółki amerykańskie pokazują dobre wyniki.Problem Grecji powoduje spadek zaufania i wzrost ryzyka. Zagrożeniem jest też rozlanie się kłopotów na inne kraje: Hiszpanię, Portugalię czy Włochy. Jeśli kłopoty zaczną mieć inne państwa, to sytuacja będzie dużo poważniejsza.

Polscy konsumenci stracili więcej niż greccy. Nasza waluta jest obecnie jedną z najsłabszych na świecie. Gdyby Grecy mieli własną walutę, wychodzenie z kłopotów mogłoby być prostsze choćby przez jej dewaluację. A tak pewne decyzje muszą być podejmowane administracyjnie i m.in. stąd protesty. Scenariuszy rozwiązania obecnych problemów może być kilka, ale trudno w tym momencie jakiś obstawiać. Pojawiają się opinie, że nie można wykluczyć bankructwa Grecji. Obecne problemy rodzą też pytanie o przyszły kształt unii monetarnej. Niepewność i idący za tym wzrost awersji do ryzyka to główne siły napędzające obecne spadki.

[b]Marcin Materna - szef Działu Analiz Domu Maklerskiego Millennium

Ryzykowne kilka miesięcy[/b]

Ryzyko spadków na rynkach będzie trwało przez kilka najbliższych miesięcy. WIG20 przez ten czas dojdzie do poziomu 2200 punktów. Tak jak przez ostatnie miesiące indeksy rosły bez specjalnego powodu, tak teraz bez specjalnej przyczyny spadają. Rynki tak naprawdę szukały pretekstu do korekty. Przecież Grecja, Portugalia czy Hiszpania były mocno zadłużone od dawna. „Grecki problem” mógł się więc pojawić równie dobrze kilka miesięcy temu. Gdyby nie zaistniał, to prawdopodobnie zajmowalibyśmy się teraz wyciekiem ropy w Zatoce Meksykańskiej i analizo- walibyśmy jego wpływ na światowe rynki.

Innym pretekstem do korekty mogła być niedawna erupcja islandzkiego wulkanu. Media zastanawiały się, jak paraliż europejskich linii lotniczych będzie miał wpływ na gospodarkę starego kontynentu. Na szczęście wszystko trwało na tyle krótko, że rynki nie zareagowały. Nastawienie rynków na korektę jest na tyle duże, że nie zwracają one uwagi na dane makroekonomiczne czy wyniki spółek. Raporty musiałyby być znacząco lepsze od prognoz, by znalazło to odbicie w giełdowych notowaniach.

[b]Marcin Żółtek - dyrektor ds. inwestycji, członek zarządu Aviva PTE

Rynek szuka kolejnych punktów zapalnych[/b]

Wydaje się, że to, co widzieliśmy w ostatnich dniach na rynkach, to raczej objawy paniki. Dane gospodarcze nie są złe i moim zdaniem obawy inwestorów są nieco przesadzone. Publikowane wskaźniki pokazują raczej, że gospodarki zaczynają odbijać po ostatnim kryzysie. Oczywiście zadłużenie państw jest i będzie problemem, nie pozostanie też bez wpływu na wzrost gospodarczy, jednak nie jest to powód do tak gwałtownej wyprzedaży. Można postawić pytanie – czy tak wysoka korelacja rynków jest odpowiednia?

Inwestorzy od dawna spodziewali się korekty. Sygnałem do jej rozpoczęcia stały się m.in. problemy Grecji czy oskarżenia wobec Goldman Sachs. Dziś wiele zależy od tego, co zrobi Europejski Bank Centralny. Im później zareaguje, tym większe będą wymagane środki i skala działań. Niestety położenie Grecji jest przykładem reakcji spóźnionej i dlatego między innymi sytuacja wymknęła się nieco spod kontroli.

Jeżeli spojrzymy na pozostałe kraje strefy euro, to zagrożenie bankructwem kolejnych krajów właściwie nie istnieje. Niemniej jednak rynek szuka kolejnych punktów zapalnych – wymienia się Portugalię, Hiszpanię, ale także Wielką Brytanię, ze względu na skomplikowaną po wyborach sytuację polityczną.

Rynek reaguje nieracjonalnie. Świadczą o tym na przykład ostatnie plotki dotyczące obniżenia ratingu Włoch, który ostatecznie został bez zmian. Strach był jednak duży. I dzieje się tak, mimo że zaufanie do agencji ratingowych istotnie spadło po ostatnim kryzysie. Na rynku polskim widzimy głównie wycofywanie się inwestorów zagranicznych, którzy obawiają się strat wynikających z osłabienia złotówki. Warto zauważyć, że umocnienie naszej waluty było jednym z najczęściej polecanych pomysłów inwestycyjnych w ostatnich miesiącach – dlatego skala zaangażowanych pieniędzy z zagranicy może być naprawdę duża.

Gospodarka światowa
Opłaciła się gra pod Elona Muska. 500 proc. zysku w kilka tygodni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Jak Asadowie okradali kraj i kierowali rodzinnym kartelem narkotykowym
Gospodarka światowa
EBC skazany na kolejne cięcia stóp
Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp