Miguel Angel Fernandez Ordonez, szef hiszpańskiego banku centralnego, stwierdził, że rezerwy na złe długi odłożone przez cajas wynoszą zaledwie 38 proc. aktywów mogących przynieść straty. Wobec tego, rząd musiał nakazać cajas podwyższyć kapitały.
Kondycja cajas od początku kryzysu budziła niepokój. Kasy nie są notowane na giełdach i publikują zwykle o wiele mniej danych finansowych niż banki. Prognozowano, że mogą potrzebować kilkudziesięciu miliardów euro pomocy.
W zeszłym roku rząd zmusił mniejsze kasy do łączenia się. Liczba cajas spadła więc z 45 do 17. Teraz daje kasom czas do września, by podwyższyły współczynnik wypłacalności (kapitał podstawowy w stosunku do wartości aktywów ważonych ryzykiem) nawet do 10 proc. Do końca marca 2012 r. cajas mają wejść na giełdę albo znaleźć dla siebie inwestorów strategicznych. Hiszpańskie banki i cajas mogą w ciągu roku sprzedać na giełdach akcje warte 20 mld euro.