Po specjalnej naradzie rządu w sobotę premier Michaił Miasnikowicz obiecał rodakom rozwiązać „kwestię braku mięsa na rynku".

- Mamy kilka wariantów rozwiązania problemu, które nie wymagają dużych kosztów. Nie ma powodów do niepokoju i gwałtownego popytu na wieprzowinę i drób. U nas jest wystarczająco dużo źródeł zaopatrzenia  - uspokajał Miasnikowicz.

Jeżeli wystarczająco, to dlaczego mięso i wędliny znikły z białoruskich sklepów? Premier wyjaśnił, że „eksport jest wygodny dla zakładów mięsnych". Nie dodał, że i dla państwa, bo dzięki temu zyskuje deficytowe dewizy.

Państwowe zakłady pchają więc białoruskie wyroby za granicę (przede wszystkim do Rosji), a w Mińsku w sklepach świecą gołe półki.

Tymczasem popy rośnie. Ludzie próbują wymienić bezwartościowe ruble, na każdy dostępny jeszcze produkt, w tym artykuły spożywcze. Kurs zajączka (rubla) spada coraz szybciej. W piątek, jak podaje portal Chartia97, na internetowej giełdzie Webmoney za dolara płacono 7513-7625 rubli ( oficjalny kurs to 5028).