Hiszpańska gospodarka skurczyła się w pierwszych trzech miesiącach roku nieco mniej niż prognozowano (szacunki Banku Hiszpanii mówiły o spadku PKB o 0,4 proc.), ale i tak jest w bardzo poważnym stanie. Stopa bezrobocia przekracza 24 proc., a rząd usiłuje przekonać inwestorów, że jest w stanie ściąć w tym roku deficyt budżetowy o 3,2 proc. PKB. Rządowe prognozy mówią, że gospodarka skurczy się przez cały 2012 r. o 1,7 proc., a w 2013 r. wzrośnie o zaledwie 0,2 proc. Wielu analityków obawia się, że recesja w Hiszpanii okaże się głębsza i dłuższa.

– Nieco lepsze od prognoz dane o PKB nie są żadnym powodem do optymizmu. Hiszpanię czeka implozja wywołana przez fiskalne zaciskanie pasa i kryzys na rynku nieruchomości. Ten kraj idzie w ślady Irlandii. Z jedną różnicą –  hiszpańska gospodarka, w odróżnieniu od irlandzkiej, nie jest zreformowana i nie jest otwarta na biznes – wskazuje Louise Cooper, analityczka z firmy BGC?Partners.

Hiszpania oprócz kryzysu gospodarczego musi się również zmagać z kryzysem w sektorze bankowym. W poniedziałek agencja Standard &?Poor's obniżyła ratingi kredytowe 11 hiszpańskim bankom, w tym Banco Santanderowi, właścicielowi polskiego BZ?WBK. Rating Santandera został obcięty o dwa stopnie z A+ do A-. Obniżki ratingów banków były następstwem piątkowego cięcia przez S&P ratingu Hiszpanii (z A do BBB+).

Tymczasem dziennik „Financial Times" donosi, że hiszpański rząd omawia z pożyczkodawcami stworzenie tzw. złego banku, który przejąłby toksyczne aktywa z rąk hiszpańskich banków. Formalne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły. Szacunki analityków mówią, że ci kredytodawcy mogą potrzebować nawet 100 mld euro rekapitalizacji.