Presja na interwencję nadzoru w sprawie kontroli sprawowanej przez News Corp. nad BSkyB narasta wraz z zataczającym coraz szersze kręgi śledztwem dotyczącym brytyjskiej spółki prasowej tego koncernu, a zwłaszcza po tym, jak komisja parlamentarna skrytykowała w opublikowanym w zeszłym tygodniu raporcie prezesa News Corp. Ruperta Murdocha. Raport zawierał krytyczne stwierdzenie – umieszczone tam pomimo sprzeciwu wywodzących się z Partii Konserwatywnej członków komisji – które określiło Murdocha jako „osobę nieodpowiednią" do prowadzenia globalnej firmy.
News Corp. posiada 39,1 proc. BskyB. Firma wycofała ofertę wykupienia pozostałych udziałów w BskyB podczas afery, jaka wybuchła zeszłego lata w związku z praktykami dziennikarskimi tabloidu „News of the World", który ostatecznie zamknięto. Niektórzy inwestorzy zastanawiają się, czy News Corp. nie powinien sprzedać swojego pakietu akcji telewizyjnego operatora, gdyż jako udziałowiec mniejszościowy nie ma dostępu do jego kapitału. Wtajemniczeni twierdzą jednak, że News Corp. jest zdeterminowany zachować udziały.
Koncesja BSkyB nie wygasa, ale może być cofnięta. Tymczasem trudno przewidzieć, jak Ofcom rozegra sprawę, gdyż istnieje zbyt mało precedensów. Do tej pory zaledwie raz posłużono się uchwalonym w 1990 r. przepisem, który wymaga, aby właściciel nadawcy był „odpowiedni i właściwy". Nie jest jasne, co konkretnie miałoby wypełnić takie kryterium.
Z pewnością przepychanki pomiędzy Ofcom a BskyB, a także regulatorem i News Corp., będą ciągnąć się długo. Wśród ustępstw, do jakich może być zmuszony News Corp., jest sprzedaż części lub całego udziału BSkyB albo wycofanie swych dyrektorów z zarządu firmy przy jednoczesnym zachowaniu udziałów. Regulator może sam wskazać poszczególnych dyrektorów, wywierając na przykład presję na odejście z zarządu BSkyB Jamesa Murdocha, który jest także dyrektorem ds. operacyjnych w News Corp.