Z danych banku centralnego RFN wynika, że o ile przez ostatnie trzy lata ceny domów i mieszkań w całych Niemczech wzrosły o zaledwie 8,5 proc., to w niektórych miastach zwiększyły się o ponad 25 proc. Duże, nieuzasadnione fundamentami zwyżki cen dotknęły m.in. Berlina, Hamburga, Monachium, Kolonii i Frankfurtu nad Menem.

Bundesbank wskazuje, że popyt na rynku nieruchomości okazał się większy niż można by się spodziewać nawet w okresie ożywienia gospodarczego. Popyt ten jest napędzany m.in. przez zagranicznych inwestorów, którzy po pęknięciu baniek na rynkach nieruchomości w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Irlandii oraz kilku innych krajach przenieśli swoje zainteresowanie na Niemcy. „Atrakcyjność inwestycji na rynku nieruchomości wzrosła,  jeśli weźmiemy pod uwagę niskie stopy zwrotu z inwestycji w aktywa finansowe w ostatnich latach" – mówi raport Bundesbanku.

Czy mamy więc do czynienia z bańką na niemieckim rynku nieruchomości? – Nie ma powodu, by nazywać obecną sytuację na rynku nieruchomości początkiem podręcznikowej bańki. Wzrost akcji kredytowej w segmencie pożyczek hipotecznych był ograniczony, a znaczna większość Niemców wciąż woli kredyty hipoteczne o stałym oprocentowaniu. Ponadto jest wciąż miejsce na wzrost cen nieruchomości, jeśli weźmiemy pod uwagę ograniczoną podaż i niskie stopy procentowe – ocenia Carsten Brzeski, ekonomista z ING.

Bundesbank również twierdzi, że sytuacja na rynku nieruchomości nie jest zagrożeniem  dla kondycji banków.