Ale jeden fundusz zdołał rozproszyć te chmury swoją strategią inwestycyjną opartą na pogodzie.
Kiedy Cumulus został założony w 2006 r. przez Petera Brewera, eksperta od pogodowych derywatów, był małym niszowym funduszem hedgingowym, który inwestorzy wkrótce pokochali za jego pokaźne zwroty.
Londyński fundusz nazwany tak od chmur przypominających bawełnę, które zazwyczaj nisko płyną w deszczowe dni, zatrudnia traderów i meteorologów, którzy wyszukując rozbieżności w prognozach pogody, znajdują możliwości arbitrażu. W pierwszym roku istnienia fundusz dał zarobić ponad 67 proc.
Następnie wynik ten został powtórzony w 2009 r. – 68,6 proc. – i przekroczony w 2011 r. – 99,6 proc. – zysk wprost astronomiczny nawet w segmencie, w którym olbrzymie zyski i straty są rzeczą normalną.
Fundusz zarządza obecnie 2,3 mld USD i od wejścia na rynek przed dziesięciu laty dał zarobić 970 proc. Ostatnio nieco gorzej mu się powodzi, bo w marcu stracił 4,8 proc. i 4,5 proc. w kwietniu, ale od początku roku wykazuje zysk w wysokości 3,8 proc.