Groźba nałożenia nowych ceł miała paść w oficjalnym dokumencie przesłanym przez Komisję Europejską amerykańskiemu Departamentowi Skarbu. To odpowiedź na prowadzone przez Departament Handlu dochodzenie w sprawie tego, czy eksport samochodów z Europy nie zagraża bezpieczeństwu narodowemu USA. Jeśli wyniki dochodzenia będą niekorzystne dla Europejczyków, USA będą mogły nałożyć 25 proc. karne cło na europejskie samochody i części do aut. Europejscy decydenci uważają, że ten scenariusz jest bardzo realny i ostrzegają USA, że doprowadzi on do wojny handlowej na pełną skalę. Przypomina ona też, że europejskie spółki odpowiadają za około 25 proc. produkcji aut w USA. Mają one fabryki głównie w stanach, w których dużym poparciem cieszy się rządząca Partia Republikańska.
Prezydent Trump w niedzielę ostro skrytykował politykę handlową UE, mówiąc, że ta organizacja traktuje USA w podobny sposób jak Chiny. – Zobaczcie, co robią naszym farmerom. Oni nie chcą naszych produktów rolnych. Oni mają swoich rolników i chcą ich chronić. Ale my nie chronimy swoich farmerów, gdy oni chronią swoich – stwierdził w wywiadzie dla Fox News.
Wilbur Ross, amerykański sekretarz skarbu, starał się jednak w poniedziałek łagodzić napięcie. – Jest jeszcze zbyt wcześnie, by twierdzić, że podwyżka ceł na samochody w USA wejdzie w życie – powiedział Ross w wywiadzie dla CNBC. Decydenci z USA i UE jak na razie zostawiają sobie pole do negocjacji. W tym miesiącu ma przylecieć do Waszyngtonu Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej i spotkać się z Trumpem. 19–20 lipca przedstawiciele KE mają zaś wziąć udział w zorganizowanym przez Departament Skarbu wysłuchaniu publicznym. HK