Wieloletni dobroczyńca reżimu Castro ostro ściął import z Wyspy, co spowodowało gwałtowny spadek jej przychodów dewizowych. Ochłodzenie relacji bilateralnych z USA przez administrację Donalda Trumpa skutkuje zaś znaczącym zmniejszeniem liczby amerykańskich turystów.
Wszystko to skłoniło kubańskie władze do spowolnienia tempa reformowania tamtejszej gospodarki w kierunku rynkowym. Jednym z przejawów tych reform jest akceptacja istnienia małych prywatnych firm, bo potrzebne, a nawet niezbędne okazały się wpływy z ich podatków. Ale to nie znaczy, że nie można przedsiębiorcom komplikować działalności.
Najnowsze decyzje to ograniczenie liczby miejsc w restauracjach do 50. Bardziej obrotni próbowali to ominąć, otwierając w pobliżu kolejny lokal, ale teraz nie mogą, bo każdy może prowadzić tylko jedną firmę.
W rezultacie na Kubie, kiedyś raju turystycznym, jest tylko 2,2 tys. restauracji z limitem do 50 gości. A w sektorze niepaństwowym pracuje 592 tys. Kubańczyków, co stanowi zaledwie 13 proc. ludności.