Z najnowszych danych opublikowanych w tym tygodniu wynika, że ceny spadły tam w ciągu roku o 5,6 proc., podczas gdy na krajowym rynku spadek wyniósł średnio 2 proc.
Oznacza to koniec utrzymującego się przez pięć lat boomu, podczas którego ceny mieszkań w największym australijskim mieście wzrosły o 70 proc., a zadłużenie gospodarstw domowych przekroczyło 120 proc. produktu krajowego brutto, osiągając jeden z najwyższych poziomów w krajach rozwiniętych.
Podobnie dzieje się na wielu zagranicznych rynkach od Londynu po Toronto, gdzie ceny nieruchomości spadają, bo banki centralne zaczynają odchodzić od rekordowo niskich stóp procentowych, konsumenci nie chcą płacić rekordowo wysokich cen, a nadzór lub same banki zaostrzają kryteria kredytowe.