Europejski wskaźnik nastrojów (ESI), obliczany przez Komisję Europejską na podstawie ankiety wśród gospodarstw domowych i menedżerów przedsiębiorstw dla każdego z państw UE, spadł w marcu w Polsce do 95,3 pkt z 99,2 pkt w lutym. Niżej był poprzednio w grudniu 2013 r., gdy polska gospodarka wychodziła z okresu stagnacji spowodowanego m.in. kryzysem zadłużenia w strefie euro.
ESI odzwierciedla oceny konsumentów i przedsiębiorstw dotyczące ich obecnej sytuacji finansowej oraz oczekiwań na przyszłość. Jego marcowa zniżka, czwarta z rzędu, to raczej kontynuacja trendu widocznego w Polsce od początku 2018 r. i związanego ze spowolnieniem w strefie euro. KE zaznaczyła bowiem w komentarzu do poniedziałkowej publikacji, że w „większości państw istotna większość odpowiedzi została zebrana przed wprowadzeniem surowych restrykcji mających na celu zahamowanie rozprzestrzeniania się koronawirusa". To oznacza, że ostre załamanie nastrojów polskich konsumentów i przedsiębiorstw w związku z epidemią ESI pokaże dopiero w kwietniu.
W strefie euro ESI w marcu spadł do 94,5 pkt ze 103,4 pkt w lutym. Tak dużej miesięcznej zniżki (o 8,9 pkt) ESI nie zanotował jeszcze nigdy w historii, sięgającej połowy lat 80. XX w. Nawet w trakcie kryzysu finansowego z 2008 r. zniżkował maksymalnie o 7,2 pkt w ciągu miesiąca. Ale – podobnie jak w Polsce – to dopiero preludium załamania nastrojów, którego można oczekiwać w kolejnych miesiącach.
O tym, co może czekać pozostałe kraje UE, świadczyć mogą dane z Włoch i Niemiec, w których relatywnie dużo (chociaż i tak zaledwie 25 proc.) ankiet zostało wypełnionych już po tym, jak rządy wprowadziły paraliżujące gospodarkę ograniczenia kontaktów społecznych.
We Włoszech ESI w marcu tąpnął o 17,6 pkt, do poziomu 83,7 pkt. To najniższy odczyt od czerwca 2013 r., gdy kraj stał na krawędzi bankructwa, a jego PKB malał w tempie ponad 3 proc. rok do roku. Nastroje załamały się we wszystkich sektorach włoskiej gospodarki, najbardziej jednak w usługach, w które ograniczenia kontaktów społecznych uderzają najmocniej. – To i tak są stare wieści. Wiemy przecież, ile firm usługowych musiało całkowicie zawiesić działalność – skomentował Jack Allen-Reynolds, ekonomista z firmy analitycznej Capital Economics. Jak dodał, ESI nie oddaje skali załamania gospodarczego także z tego powodu, że waga usług i handlu detalicznego w tym wskaźniku wynosi łącznie 35 proc., podczas gdy waga tych sektorów w tworzeniu PKB strefy euro to 75 proc. Dlatego nie brakuje prognoz, wedle których gospodarka Włoch skurczy się w tym roku nawet o 10 proc.