Zadłużenie publicznych szpitali wzrosło w II kwartale o kolejne 80 mln zł. W końcu czerwca wynosiło 9,93 mld zł. Teraz może już przekraczać 10 mld zł. Zmiany nie są duże, mogą jednak niepokoić, bo placówek publicznych ubywa, co oznacza, że przeciętne zadłużenie każdego szpitala rośnie. Na dodatek są one stale oddłużane.
Do 2,5 mld zł (od początku roku o 12,3 proc.) wzrosły zobowiązania wymagalne. Grożą one szpitalom zajęciem przez komornika części kontraktu na leczenie z Narodowym Funduszem Zdrowia.
[srodtytul]20 mld zł przepadło[/srodtytul]
Czemu długi rosną? To m.in. zła wycena części procedur. – Poważnym kłopotem jest brak zapłaty za tzw. nadwykonania, czyli usługi świadczone mimo wyczerpania kontraktu – mówi Grzegorz Grabowicz, wiceprezes i dyrektor finansowy spółki Magellan, która m.in. refinansuje długi w ochronie zdrowia.
Szpital w wielu przypadkach pomocy odmówić nie może, ale zapłaty za nią nie dostaje. Gdy wpływy ze składek były dużo wyższe, niż planowane, za większość nadwykonań szpitalom płacono.