Nie najlepiej zaczyna się sierpień na rynkach akcji, a większość analityków impulsu do korekty upatruje w obniżeniu przez agencję Fitch długoterminowych ratingów. Warto jednak zauważyć, że rynek zareagował skierowaniem się w stronę bezpiecznych w jego ocenie aktywów, a więc m.in. do amerykańskiego dolara. Najpierw środowa sesja zakończyła się mocnymi zniżkami w Azji. Najgorzej zareagował hongkoński Hang Seng, który tracił na koniec dnia blisko 2,5 proc. Tylko niewiele mniejszy spadek zanotował japoński Nikkei 225. Takie nastroje na daleki Wschodzie dla Europejski rynków nie mogły oznaczać nic innego, jak przejście spadkowej fali. I tak się stało. Europejskie giełdy również zaczęły dzień od zniżek. WIG20 w pierwszym odruchu skierował się w okolice 2150 pkt, czyli około 40 pkt poniżej zamknięcia z wtorku. W kolejnych godzinach wydawało się, że kupujący nie pozwolą na więcej i skupią się na obronie pierwszego wsparcia. Co więcej, można było mieć nadzieję, że indeks dużych spółek zacznie odrabiać straty, redukując spadek z około 2 proc. do 1,4 proc. Z czasem jednak okazało się, że paliwo do odrabiania strat szybko się wyczerpało, a podaż złapała wiatr w żagle dzięki spadkowemu otwarciu handlu za oceanem. Po pierwszych kilkudziesięciu minutach handlu amerykański S&P500 zniżkował o 1,2 proc., zaś Nasdaq o 1,9 proc. Na krajowym podwórku giełdowe niedźwiedzie poczuły się pewniej i sprowadziły WIG20 na koniec dnia do 2143 pkt. W ten sposób podaż postawiła kropkę nad "i", bo zamknięcie było zarazem najniższym poziomem WIG20 z całego dnia. Z drugiej strony warto pamiętać, że jak na razie trend wzrostowy wciąż trwa.