Indeks największych firm ostatecznie zyskał wczoraj tylko 0,1 proc. i zamknął się na poziomie 2020 pkt. Apetyty były jednak znacznie większe po czwartkowo-piątkowej szarży byków. Najważniejsze, że udało się utrzymać zdobycze i przed nami kolejne okazje do ataków na północ. Utrudnieniem dla kupujących w Warszawie była wczoraj sytuacja na rynkach zachodnich. Na Starym Kontynencie giełdy zanotowały spadki od 0,5 do 1 proc. Na Wall Street zaś S&P 500 stracił 0,2 proc., a Nasdaq 0,1 proc.
Dziś przed nami ważne wydarzenie, jakim jest decyzja RPP w sprawie stóp procentowych. Same stopy zapewne się nie zmienia, ale część rynku spodziewa się już przygotowywania gruntu pod ewentualne ich obniżki w dalszej części roku. Na co jeszcze zwracają uwagę analitycy w porannych komentarzach?
Lekko rozczarowujący poniedziałek
Kamil Cisowski, DI Xelion
Poniedziałkowa sesja przez wiele godzin była w Europie nadzwyczaj nudna, większość głównych indeksów do godziny piętnastej czasu polskiego wykazywała naprawdę minimalną zmienność, nie będąc w stanie wykrzesać ruchu o skali pół procent w żadną ze stron. Jakiekolwiek próby ewentualnego wybicia w górę zostały stłumione rano poprzez ujemne rewizje wskaźników PMI dla sektora usługowego i słaby odczyt Sentix. C. Lagarde przed Parlamentem Europejskim stwierdziła, że nie ma jednoznacznych dowodów, że inflacja bazowa w Europie osiągnęła szczyt i po raz kolejny potwierdziła determinację Banku, by doprowadzić szybko do jej powrotu do celu. Ożywienie handlu przyszło jednak dopiero wraz z publikacją wskaźnika ISM dla amerykańskiego sektora usługowego. Zazwyczaj jego wpływ na rynek jest pomijalny, tym razem jednak okazał się wyraźnie słabszy od oczekiwań (spadek z 51,9 pkt. do 50,3 pkt, prognozy: 52,6 pkt.), cofając się do najniższego poziomu od stycznia. Dane okazały się sygnałem do osłabienia dolara i pretekstem do spadków. W efekcie zobaczyliśmy na zamknięciu stopy zwrotu od -0,1% (FTSE100) do -0,96% (CAC40).