W grze były znane z bliskiej przeszłości zmienne, jak dominacja optymizmu graczy wobec spółek technologicznych, tym razem wzmocnionych przez wyniki i prognozy spółki Nvidia. Popytowi pomagało też domknięcie problemu podniesienia limitu wydatków rządu federalnego w USA, który straszył na rynkach właściwie od miesiąca. Jednak kluczowe dla większości giełd były dane makro oraz wypowiedzi przedstawicieli banków centralnych. Wszystkie publikacje były w pewnym sensie dobre i złe, ale większość dała się sprowadzić do wspólnego mianownika, którym jest powrót scenariusza miękkiego lądowania w najważniejszych gospodarkach świata, bez przymusu wywołania recesji w celu zwalczenia inflacji. Europejskie dane o inflacji zaskoczyły spadkami przy jednoczesnym braku prognoz nadciągającej recesji. W USA dane z rynku pracy i indeksy koniunktury jednoznacznie wskazały, iż presja inflacyjna spada, ale rynek pracy daleki jest od sygnałów, iż gospodarka wpadnie w głęboką recesję. Wszystko zsumowało się w obraz potencjalnie łagodniejszej polityki Rezerwy Federalnej, będącej największą obawą inwestorów i wysoce prawdopodobnego zakończenia cyklu podwyżek przez Fed za niespełna dwa tygodnie.
Dobra postawa rynków w końcówce tygodnia przyniosła też próby zakończenia trendów bocznych w przypadku wielu indeksów, co razem sumuje się w obraz giełd szukających jednak kontynuacji hossy. Tylko na Wall Street S&P500 i indeksy giełdy Nasdaq znalazły się na szczytach fal wzrostowych, a w przypadku giełdy technologicznej nawet na rocznych maksimach. Niemiecki DAX wrócił nad psychologiczną barierę 16000 pkt. i do gry w rejonie historycznego maksimum wyznaczonego w maju. Nieco słabiej zaprezentował się francuski CAC, ale trudno mówić o jakimś poważnym spadku, gdy indeks pozostaje ułamek od szczytu hossy i ATH wyrysowanego w zakończonym właśnie miesiącu. Sumując, tydzień podwyższonej zmienności i próby korekt finalnie przyniósł średnim położenia, które wskazują, iż scenariusz kontynuacji hossy jest aktualny, nawet jeśli w krótkim terminie część rynków może szukać konsolidacji, a inne korekt tegorocznej siły. Problemem dla giełd pozostaje ryzyko pełnej wyceny optymistycznych scenariuszy – jak koniec sporu o dług rządu USA, koniec agresywnej polityki banków centralnych – i brak wyceny negatywnych zaskoczeń, czego dobrym przykładem był odczyt rządowego wskaźnika PMI z Chin, który rozlał się po giełdach i rynkach surowcowych obawami przed mniejszym popytem ze strony drugiej gospodarki świata.
W naszej opinii w bliskiej przyszłości rynki czeka jeszcze wiele negatywnych niespodzianek wraz z kumulującymi się efektami podwyżek stóp procentowych, które potrzebują czasu na to, by zmaterializować się w gospodarkach. Dlatego stale widzimy więcej przestrzeni dla trendów bocznych niż prostych scenariuszy wzrostowych, co nie zmienia faktu, iż końcówkę roku i przełom roku stale postrzegamy w optymistycznych barwach. Inwestorzy mają powody, by pozycjonować się pod kontynuację hossy i zakładać, iż dno bessy zostało już wyznaczone w październiku zeszłego roku. Średniookresowo zarówno rok bieżący, jak i przyszły postrzegamy w kategoriach wzrostowych, co w praktyce oznacza, iż inwestorzy będą operowali w modelu kupowania korekt z założeniem, iż przyszłość zawiera w sobie wyższe poziomy cenowe i zapewne wyższe poziomy indeksów. W bliskim terminie ważny będzie odczyt amerykańskiej inflacji CPI kształtujący oczekiwania już nie tylko wobec czerwcowego posiedzenia FOMC, ale też wobec przyszłości polityki amerykańskiego banku centralnego, która na dziś - wedle wycen Fed Funds futures - jawi się inwestorom jako zawieszona między przerwą w cyklu podwyżek ceny kredytu, a finalną salwą przed nowym cyklem przynoszącym obniżki stóp procentowych.
Adam Stańczak
Analityk