Deutsche Bank był tak odgrzewanym kotletem, że nie sprawdził się w roli źródła paniki. Wynikała ona z „odkrycia”, że banki część portfela obligacji nie wyceniają na bieżąco. Ponieważ ma być ona utrzymywana aż do wykupu, nie ma powodu, aby dokonywać jej rynkowej wyceny, gdyż wiadomo, że zostanie wykupione po 100 proc. nominału. Z tego samego powodu bezzasadne jest zabezpieczenie ryzyka stopy procentowej.
Giełdy wróciły do cen sprzed problemów SVB, natomiast bardziej trwały efekt zawirowań w systemie bankowym widać na rynku stopy procentowej za sprawą spekulacji inwestorów, co zrobią banki centralne w obliczu zagrożeń dla stabilności finansowej. Wydaje się, że na problem ten należy spojrzeć pod nieco innym kątem. Napięcia w systemie bankowym prowadzą do wzrostu premii za ryzyko, czyli podnoszą koszt kapitału. Ten sam cel mają banki centralne, zaostrzając politykę pieniężną. Wyższe marże kredytowe to substytut wyższych stóp (choć niedoskonały). W związku z tym to, że stopy zostaną podniesione mniej niż miesiąc temu sądzono, nie oznacza, że złagodzone zostaną warunki finansowe w gospodarkach. Rynek wykona za banki centralne część pracy. Tym samym spadki rentowności obligacji zapadających o więcej niż rok od dziś (gdzie kluczowe są stopy oficjalne) nie są do końca uzasadnione łagodniejszymi władzami monetarnymi. Dotyczy to zwłaszcza rynków innych niż bazowe, gdzie ważnym komponentem rentowności jest spread kredytowy.