Najwięcej wrażeń inwestorom przysporzyła zapewne sesja poniedziałkowa, kiedy to z grubo ponad 2-proc. spadku WIG20 ostatecznie wyszedł sporo nad kreskę. Mogło się wydawać, że po tak silnym byczym sygnale kupujący pójdą za ciosem. Byłoby to jednak wbrew atmosferze na głównych rynkach. Tam uwaga inwestorów skupia się na kolejnych odsłonach bankowych problemów. Przed tygodniem – w weekend – bank Credit Suisse ratował UBS. Koniec kolejnego tygodnia przynosi problemy i mocną przecenę Deutsche Banku. Te informacje zdecydowały o zachowaniu europejskich rynków w piątek. WIG20 świecił na czerwono od pierwszych minut handlu, stopniowo zniżkując w okolice 1665 pkt. Nie można mówić o przypadku, bo dokładnie w tych okolicach (z kilkugodzinną przerwą w poniedziałek) indeks dużych spółek powstrzymuje spadki od połowy marca. Kolejne godziny piątkowej sesji nie przyniosły większych zmian – handel toczył się w między 1665 a 1675 pkt i dokładnie pośrodku tego rejonu indeks blue chips zakończył piątkowe męki. Oznaczało to przecenę o 2 proc. i jednocześnie powrót niemal dokładnie do poziomu zamknięcia tygodnia poprzedzającego.
W gronie dużych spółek tym razem zawiodło Dino Polska – inwestorzy realizowali zyski po ustanowieniu nowych rekordów wyceny. Słabością raziły także największe banki. Indeks tego sektora tracił na koniec dnia 2,2 proc., co daje 7-proc. zniżkę od początku roku. Jest to wynik bliźniaczy do osiągnięć WIG20. Znów nieco lepiej od dużych wypadły średnie i małe spółki. mWIG40 kończył dzień spadkiem o 1 proc., zaś sWIG80 tracił 0,8 proc.
Krajowe akcje nie były oczywiście osamotnione w zniżkach, choć negatywne nastawienie do banków w Europie (Stoxx Banks 600 osuwał się o 2,6 proc.) zepchnęło WIG20 na ostatnie miejsca w tabeli. Niemiecki DAX pod koniec dnia zniżkował o 1,7 proc., podobnie jak francuski CAC 40. Amerykańskie indeksy w czasie zamykania giełd Starego Kontynentu lekko zniżkowały.