Pisząc przed tygodniem o korekcie na rynkach akcji największej od jesieni, zwracałem uwagę, że S&P 500 cofnął się w okolicę strefy wsparcia, którą tworzyły: (a) przebita w styczniu linia bessy łącząca serię lokalnych górek z ub. r., (b) 200-sesyjna średnia krocząca. Tydzień później można śmiało powiedzieć, że wsparcia zostały obronione, a główny indeks Wall Street odbił w górę. Teraz dla odmiany na celowniku S&P 500 znalazł się lokalny szczyt sprzed ponad miesiąca, na wysokości niespełna 4200 pkt, który stanowi pierwszy poziom oporu.

Teoretycznie wiele w zakresie potencjalnego ataku amerykańskiego indeksu na poziom oporu będzie zależało od zaplanowanego na 14 marca najnowszego odczytu inflacji CPI w USA za luty. Poprzedni odczyt (za styczeń) pozostawił niedosyt, przynosząc spowolnienie spadku inflacji. Wkrótce potem w górę przesunęły się oczekiwania odnośnie do zasięgu i czasu trwania podwyżek stóp w USA. Spadek inflacji powinien stopniowo postępować choćby dzięki efektowi bazy, ale pod znakiem zapytania pozostaje tempo trendu.

W tle trwa debata na temat cyklu koniunkturalnego. Najnowszy odczyt globalnego wskaźnika wyprzedzającego (CLI) OECD z jednej strony podtrzymał tendencję spadkową, a z drugiej ten spadek miesiąc do miesiąca był najmniejszy od czasu, kiedy CLI zaczął w ogóle zniżkować.