Poprawa nastrojów w Europie
Kamil Cisowski, DI Xelion
Poniedziałkowa sesja w Europie zapowiadała się raczej sennie po słabym ubiegłym tygodniu i w obliczu braku jakichkolwiek istotniejszych impulsów dla rynku w którąkolwiek ze stron. Trudno powiedzieć, czy to zdjęcia uśmiechniętych R. Sunaka i U. van der Leyen, którzy ogłaszali umowę Windsor Framework (ramy windsorskie, umowa mająca doprowadzić do porozumienia w kwestii statusu Irlandii Północnej), czy może końcówka miesiąca, ale przed startem rynku kasowego kontrakty zaczęły wyraźnie rosnąć. Akcje kontynuowały ruch w górę na starcie handlu, a w dalszej części dnia utrzymywały zwyżki. Na głównych indeksach osiągnęły one skalę od 0,72% (FTSE100) do 1,70% (FTSE MiB). Bardzo wyraźny spadek awersji do ryzyka było widać na rynku walutowym, kurs EURUSD odbił z okolic 1,0540 do 1,0610, ale w godzinach porannych ponownie znajduje się pod lekką presją.
WIG20 wzrósł o 0,75%, mWIG40 o 0,04%, a sWIG80 o 0,68%, co plasuje nas raczej w ogonie europejskiej tabeli, obrazu sytuacji nie poprawiają też obroty na poziomie 532 mln zł. Marazm ma szeroki charakter, przykładowo w mWIGu największe negatywne kontrybucje wnosiły Budimex (-1,46%) czy Livechat (-1,70%) relatywnie niewielkimi przecenami. Problemem nie były także banki, choć PKO (-0,13%) zamykało się minimalnie niżej, Santander (+3,85%) przewodził wzrostom, a cały sektor był lepszy niż szeroki rynek. Wydaje się, że pod presją rewizji oczekiwań co do polityki Fed i związanych z tych zmian na rynku walutowym zainteresowanie inwestorów Polską wyparowało i na razie nic nie zapowiada, by miało powrócić.
S&P500 wzrosło o 0,31% a NASDAQ o 0,63% po zamknięciu w okolicach dziennych minimów, wyraźnie niższym od poziomów, przy których handel kończyła Europa. Żartobliwie mówiąc, główny problem pozostaje ten sam – siła amerykańskiej gospodarki. Wczoraj wprawdzie nieco niższe od prognoz okazały się zamówienia na dobra trwałe, które spadły w styczniu o 4,5%, ale wynikało to całkowicie z „niebazowych” składników, czyli środków transportu. Po ich odjęciu dane były lepsze niż oczekiwano. Szokiem była jednak przede wszystkim styczniowa liczba podpisanych umów kupna domów (8,1% m/m). Takiego miesięcznego wzrostu nie było w USA od czerwca 2020 r. Na szczęście dla inwestorów dane nie spowodowały dalszego wzrostu rentowności, które w przypadku 2-latek dochodziły już do okolic 4,86%.
Sesja w Azji ma dziś mieszany charakter, w obliczu wczorajszego zamknięcia w USA scenariuszem bazowym dla Polski i Europy są dziś lekkie spadki na otwarciu. Nie przesądza to jednak o przebiegu sesji, której najciekawszym punktem będą wstępne dane inflacyjne z Francji i Hiszpanii za luty. W dobie dużych obaw o dalsze ruchy banków centralnych pozytywne odczyty mogłyby stać się pretekstem do kontynuacji wczorajszych wzrostów.