Czwartkowa sesja w USA kończyła się pozytywnie, z kolei w piątek na giełdach w Azji również przeważał kolor zielony. W takich warunkach mogło wydawać się, że przed krajowymi akcjami szansa na kontynuację czwartkowego odreagowania. I rzeczywiście na początku sesji WIG20 świecił na zielono, jednak optymizm okazał się bardzo wątły. Jeszcze w pierwszej godzinie sesji indeks dużych spółek zszedł poniżej linii odniesienia, a w kolejnych godzinach już tylko pogłębiał spadki. Sytuacja GPW nie różniła się jednak niczym od tego, co działo się na innych europejskich rynkach.

Nadzieje na poprawę nastrojów w związku z otwarciem handlu na Wall Street również okazały się płonne. Najnowsze dane o inflacji bazowej były wyższe niż oczekiwano, co wzmaga oczekiwania na podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Sesja w USA zaczęła się od zniżki Nasdaq o 2 proc. i S&P500 o 1,3 proc. i te poziomy utrzymywały się do zamknięcia w Europie.

Na koniec dnia WIG20 stracił 0,96 proc., kończąc sesję na poziomie 1807 pkt., co plasowało go w drugiej połowie tabeli europejskich indeksów. Niemiecki DAX stracił więcej, bo 1,3 proc., a francuski CAC40 był jeszcze słabszy, tracąc 1,4 proc.

Co ciekawe, w gronie dużych spółek tym razem banki stały po silniejszej stronie rynku. Santander był najmocniejszy w gronie blue chips i zakończył sesję zwyżką o 1,4 proc. Na kolejnych miejscach były mBank i Pekao. Z kolei od dołu tabeli znalazły się kolejno CD Projekt, KGHM i JSW, gdzie zniżki przekroczyły 3 proc.

Na koniec tygodnia obserwowaliśmy też spadki rentowności obligacji skarbowych, które trwały trzeci dzień z rzędu. Oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich sięgało około 6,5 proc.