Owszem, w ujęciu rok do roku inflacja ponownie się obniżyła, tym razem do 15-miesięcznego minimum, ale na tym koniec dobrych wieści, bo po pierwsze, postępy względem poprzedniego odczytu są już tylko symboliczne (6,35 proc. r./r. wobec 6,44 proc. w grudniu), a po drugie w ujęciu miesiąc do miesiąca styczeń przyniósł wzrost cen o pokaźne 0,52 proc., czyli najwięcej od... siedmiu miesięcy. Tendencja dezinflacyjna zaczyna więc ulegać „spłaszczeniu”, a to może oznaczać, że szybkie zbliżenie CPI do celu inflacyjnego Fedu staje się odleglejszą perspektywą. Już wcześniej szacowany przez rynek termin zakończenia serii podwyżek stóp procentowych w USA przesunął się z marca na maj i pytanie czy na tym koniec.
Trzymajmy kciuki, by w kolejnych miesiącach wskaźniki inflacji powróciły do szybszego trendu spadkowego. Tym bardziej że nadzieje na dezinflację i Fed pivot to obecnie jedne z najważniejszych fundamentów, na jakich opiera się ożywienie na rynkach akcji. Po dynamicznym sforsowaniu linii bessy na przełomie miesięcy S&P 500 od początku lutego przeżywa zadyszkę, która zbiega się w czasie z publikacją raczej mieszanych wyników finansowych spółek za IV kwartał 2022 r. Dane od 69 proc. firm, które już podały rezultaty, pokazują spadek zagregowanego zysku na akcję i dalsze obniżenie się marż ze sprzedaży. W tle trwa też cięcie rynkowych prognoz zysków na cały ten rok.