Mimo bardzo udanego występu amerykańskich indeksów we wtorek w środę od rana na europejskich rynkach inwestorzy nie podzielali optymizmu w tak dużym stopniu, jak ich koledzy zza oceanu. Na Starym Kontynencie przeważał co prawda kolor zielony, ale zwyżki były bardzo ostrożne. Krajowy WIG20, który dzień wcześniej rzutem na taśmę wrócił na pułap 1902 pkt, tylko przez pierwsze kilkadziesiąt minut utrzymywał się powyżej okrągłego poziomu. Co ciekawe, głównym rozgrywającym wcale nie były banki, których próżno było szukać na dole tabeli. Po pierwszej godzinie sesji WIG20 szukał wsparcia na 1885 pkt. Kilka następnych godzin upłynęło pod znakiem handlu w okolicach tego poziomu, natomiast w ostatniej godzinie sesji sprzedający postawili kropkę nad „i”. WIG20 finiszował 1,59 proc. pod kreską, czyli na poziomie niecałych 1872 pkt. W cenach zamknięcia jest to najniższy poziom od końca pierwszego tygodnia stycznia, natomiast w intraday WIG20 znajdował się w tym miejscu w połowie miesiąca. Wówczas popyt wyprowadził kontrę, docierając do górnego ograniczenia konsolidacji. Wynik gry między popytem a podażą zostanie zapewne jednak rozstrzygnięty daleko od krajowego rynku. Na środę zaplanowano posiedzenie Fedu, który zdecyduje zapewne o podwyżce stóp procentowych w USA o 25 pkt baz. Inna decyzja byłaby zaskoczeniem dla rynków. O ile jednak decyzja będzie zgodna z prognozami, kluczowe będzie to, co przewodniczący Fedu zapowie po posiedzeniu. Jeśli chodzi o środową sesję, to amerykańskie indeksy rozpoczęły ją z niewielkimi zniżkami. Warto jednak zauważyć, że dla S&P 500 styczeń był jednym z najlepszych miesięcy od lat.
WIG i WIG20 na tle europejskich giełd wypadły w środę blado, plasując się na szarym końcu tabeli. Słabiej prezentował się tylko turecki XU100. Niemiecki DAX rósł pod koniec dnia o 0,27 proc., a francuski CAC40 tracił 0,17 proc.