W przeciwieństwie do WIG20 ubiegłotygodniowe cofnięcie nie wyszło tu poza ramy ruchu powrotnego do górnego ograniczenia formacji, dzięki czemu pozytywne rokowania związane z wybiciem, a w tym możliwość realizacji potencjału wzrostowego sugerowanego przez wysokość opuszczonej formacji (57,8 tys. pkt) cały czas pozostawały aktualne. Trzeba jednak też dodać, iż mimo formalnej obrony wybicia postępy w kreacji wakacyjnego odreagowania w górę przychodzą bardzo powoli, a jego dotychczasowe maksimum 55,3 tys. pkt z 1 sierpnia zostało poprawione dopiero na czwartkowej sesji. Tymczasem okoliczności, które w ostatnich tygodniach sprzyjały odreagowaniu, będą już powoli tracić na znaczeniu. Można tu wymienić chociażby sezonowość (kolejna odsłona słabości powinna się zaznaczyć już w trzeciej dekadzie sierpnia), ale także wyczerpywanie się globalnego potencjału do odbicia, jaki w drugiej połowie czerwca wynikał z kontrariańskiej interpretacji sentymentu w Stanach Zjednoczonych. Przykładowo, odsetek byczych zaleceń w biuletynach inwestycyjnych (Investors Intelligence) wynosił wówczas 26,5 proc., co było wartością najniższą od lutego 2016 roku. Natomiast obecnie jest to już 44,4 proc., a zwrotu w dół należałoby się spodziewać – obojętnie, czy rozważamy wariant wzrostowej korekty w bessie, czy próbę powrotu do hossy – już na pułapie 46–48 proc.