Wczoraj Warszawa próbowała odreagować piątkowe spadki – WIG i WIG20 wzrosły. Rynek miał nadzieje na wznowienie negocjacji na linii Rosja-Ukraina. Ale warunki stawiane przez Rosję wydają się nie do zaakceptowania przez Ukrainę. Co warto zauważyć obroty na GPW wyniosły ponad 3,6 mld zł. Optymizmu brakowało m.in. w RFN i USA. Na przykład DAX stracił 2 proc., a S&P 500 prawie 3 proc. Dzisiaj Nikkei spadł o 1,7 proc.
Złoty po porannym ataku na 5 zł, teraz jest lekko mocniejszy. Euro rano kosztuje 4,97 zł.
Ropa na pierwszym planie, nowe dołki globalnych giełd
Kamil Cisowski, DI Xelion
Poniedziałkowa sesja zapowiadała się w Europie bardzo źle i w pierwszej godzinie handlu nawet to określenie okazywało się eufemizmem – wystarczy powiedzieć, że w momencie osiągnięcia dziennego minimum DAX spadał o równe 5%. Po wczesnej panice dość szybko przewagę zaczął jednak zyskiwać popyt, a ruch w górę doprowadził do tego, że w momencie otwarcia rynku amerykańskiego główne indeksy na kontynencie znajdowały się na poziomach neutralnych lub nawet nieznacznie dodatnich. Wśród powodów tego ruchu najłatwiej wymienić nadzieję na jakikolwiek postęp w poniedziałkowych rozmowach rosyjsko-ukraińskich, ale my stawialibyśmy jednak na gwałtowny zwrot nastawienia na rynku ropy, która przetestowała 120 USD/bar. (Brent), mimo że podczas sesji azjatyckiej znajdowała się kilkanaście dolarów wyżej. Taką wersję potwierdzają również późniejsze wydarzenia w USA.
Paradoksalnie, część odpowiedzialności za tę korektę należy przypisać OPEC. Kartel w ubiegłym tygodniu nie zrobił nic, by zaadresować gigantyczny wzrost cen, natomiast wczorajsze wypowiedzi jego sekretarza generalnego, M. Barkindo, ostudziły spekulacyjny szał. Stwierdził on, że rynek dyskontuje scenariusz załamania rosyjskiego eksportu, którego nie dałoby się wyrównać, a nie stan faktyczny. Po wczorajszych wypowiedziach europejskich liderów wiemy już, że prawdopodobieństwo nagłej rezygnacji z rosyjskiej ropy (co zgodnie z groźbami Kremla wiązałoby się również z odcięciem dostaw gazu), jest na razie ograniczone. Poparcie społeczne dla takiego ruchu w niektórych krajach UE również może wygasać w miarę dalszego skokowego wzrostu cen.