Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami amerykańscy i europejscy przywódcy nałożyli pierwsze sankcje. Jednak będą musieli zrobić znacznie więcej, aby powstrzymać Putina.
Jakie sankcje zostały dotychczas ogłoszone?
Lista sankcji ogłoszona przez USA, Unię i Wielką Brytanię wydaje się bardzo długa. Jednak podobnie jak to miało miejsce w roku 2014 w większości są to sankcje, które nie odbiją się istotnie na rosyjskiej gospodarce. Część z nich jest wręcz symboliczna jak unijne sankcje na członków Dumy, czy też amerykański zakaz inwestycji w regionach kontrolowanych dotychczas przez separatystów. Największy konkret to wstrzymanie certyfikacji dla Nord Stream 2 przez Niemcy, jednak nie oznacza to całkowitego porzucenia projektu, więc zobaczymy na jak długo starszy tu woli politycznej. Mamy sankcje na banki, ale są to jak na razie banki pomniejsze, takie jak Bank Rossiya, Promsvyazbank, IS Bank, General Bank oraz BlackSea Bank. Największe tuzy takie jak Sberbank czy VTB zostały oszczędzone i notowania ich akcji już rosną. Ograniczony został dostęp dla rosyjskiego rządu i instytucji finansowych do rynków finansowych, ale prawda jest taka, że przy niewielkim długu nie jest to zbyt duży cios dla Moskwy. Tak naprawdę to na razie tyle, z rzeczy które mogą być jakkolwiek istotne i nic dziwnego, że spotkały się z reakcją ulgi na rynkach. Inwestorzy traktują to bowiem jako powtórkę z roku 2014, kiedy to zbyt mało istotne sankcje pozwoliły Rosji zatrzymać swoje „zdobycze" i jednocześnie nie doszło do większych walk, a rynki mogły przejść do innych tematów.
Jakie sankcje potencjalnie wchodzą w grę?
Dość powiedzieć, że jeśli Zachód chce powstrzymać Putina, będzie musiał wyciągnąć cięższe działa. Takie, które niestety rykoszetem uderzą także w rodzime gospodarki. Wydaje się, że do tej pory jest niechęć liderów do przyjęcia bardziej bolesnych sankcji. O czym zatem mówimy?
Oczywiście największym uderzeniem w Rosję byłoby wstrzymanie importu surowców energetycznych. Z oczywistych jednak względów to nie wchodzi w grę. Unia obawia się raczej, że to Moskwa wstrzyma całkowicie dostawy gazu, jeszcze bardziej windując ceny energii w Europie. Z tego samego powodu jest bardzo duża niechęć do odłączenia Rosji od systemu rozliczeń SWIFT. W USA mówi się o zakazie sprzedaży technologii rosyjskim firmom, jednak tu z pomocą Moskwie mogłyby po cichu przyjść Chiny. Wreszcie, sankcje mogą zostać rozszerzone na największe banki, jednak tu Zachód obawia się o straty na swoich inwestycjach w Rosji. Jak zatem widać, jakiekolwiek kroki, które uderzą mocniej w Moskwę będą bolesne także dla Zachodu i właśnie dlatego Putin jest obecnie tak pewny siebie.
Ropa i gaz napędzają rosyjską gospodarkę
Europa nie może nagle wstrzymać importu surowców energetycznych z Rosji, ale kraje NATO mogą prowadzić politykę energetyczną, która będzie Rosji szkodzić, a nie jej pomagać. Należy zwrócić uwagę na to, jak bardzo spadły wpływy Moskwy z tego źródła w latach 2015-17, co było niepomiernie bardziej bolesne, niż jakiekolwiek sankcje nałożone po aneksji Krymu. Z czego to wynikało? Przede wszystkim z ekspansji sektora łupkowego w USA, który zmienił światowy bilans na rynku ropy i pozbawił OPEC i Rosję możliwości windowania cen surowców. Niestety teraz OPEC+ (bo tak nazywa się umowę kartelu z Rosją i kilkoma pomniejszymi producentami) tę moc sprawczą odzyskał. Warto wskazać, że polityka klimatyczna na dłuższą metę powinna być dla Rosji niekorzystna, ale na krótką metę ją wspiera, ponieważ prowadzi do ograniczenia wydobycia surowców w USA i większego zapotrzebowania na gaz w Europie. Idąc tym tropem, na dłuższą metę Ukrainy może już nie być.