W pierwszej gracze szukali odbić po spadkach i emocjach poprzedniego tygodnia, by w drugiej skupić się na powrocie obaw o zamieszanie na Ukrainie. Doniesienia z skonfliktowanych z rządem w Kijowie regionów na wschodzie kraju pchnęły rynki w spiralę spadków i grę od kolejnej depeszy do kolejnej depeszy. Inwestorzy odpowiadali głównie na impulsy spadkowe i sesje – zwłaszcza czwartkowe – zostały zdominowane przez spazmatyczne skoki na południe i okresy konsolidacji. Bilansem jest solidarny spadek najważniejszych indeksów i skorelowana przecena na największych rynkach. Patrząc jednak na położenia indeksów na tle tegorocznych minimów i odbić po styczniowych przecenach większość średnich stale lokuje się nad styczniowymi dołkami i pozostaje zawieszona w konsolidacjach, które pojawiły się już w końcówce stycznia. Nie ma wątpliwości, iż zmienność pozostała wysoka, a nawet została podniesiona, ale nowa fala awersji do ryzyka nie przełożyła się – przynajmniej na chwilę obecną – na kreślenie nowych dołków korekt, w jakich znajdują się dziś indeksy najważniejszych rynków na świecie. W skrócie rzecz ujmując tydzień został zdominowany przez emocje wokół Ukrainy, ale rynkom nie przyniósł wiele nowych treści.
Drugim tematem, którym żyli inwestorzy był problem inflacji i zmian w polityce banków centralnych. Na plan pierwszy wybiła się Rezerwa Federalna, która publikując protokoły z ostatniego posiedzenia FOMC dołożyła inwestorom raczej pytań niż odpowiedzi. Rynki operujące w przekonaniu, iż w marcu Fed podniesie skokowo cenę kredytu o 50 punktów bazowych, odczytały FOMC minutes jako dalekie od jednoznaczności. Przez fazę szumu i przekonania o nieuchronności radykalnego zacieśnienia w polityce monetarnej zaczęły przebijać się pytania o recesję wywołaną przez zbyt agresywną politykę monetarną i ryzyka przed, którymi stoi Fed próbując ograniczyć wzrost cen. Polaryzacja opinii, iż wzrostu cen nie da się już zatrzymać przez pchnięcia gospodarki w chociaż płytką recesję walczą dziś ze stale obecnymi opiniami, iż inflacja jest spowodowana przez efekty pandemii i jednak zatkanie się łańcuchów dostaw. W drugim scenariuszu już w drugiej połowie roku mogą pojawić się sygnały, iż Fed zbytnio pospieszył się z zacieśnieniem i – jak zwykle w przypadku banków centralnych – jest kilka kroków za sytuacją w gospodarce. W zarysowanym układzie sił można jednak założyć, iż temat zmian w polityce Fed pozostanie z rynkami przez tygodnie i gra w zgadywanie, co zrobi Rezerwa Federalna na kolejnym posiedzeniu FOMC będzie standardem.
Można zakładać, iż dwa powyższe pola sił będą wpływały na rynki akcji w kolejnych tygodniach. W przypadku Ukrainy programem minimum wydaje się jakiś lokalny konflikt, w którym Rosja nie musi dokonać inwazji, ale może zachęcić regiony skonfliktowane z rządem w Kijowie do polityki faktów dokonanych. Temperatura napięcia może zostać obniżona, ale raczej nie zostanie wygaszona do zera. W przypadku zmian w polityce monetarnej ważne będzie to, co nie jest jeszcze wycenione. Trzeba pamiętać, iż rynki wyceniają zmianę w polityce Fed właściwie od jesieni zeszłego roku i wiele scenariuszy zostało już uwzględnione w cenach. Starczy spojrzeć na indeksy takie, jak Nasdaq 100, Nasdaq Composite czy Russell 2000 – i kilka ETF-ów dedykowanych spółkom technologicznym i specyficznie rynkowi spółek operujących głównie w USA – by dostrzec właściwie kwartał pozycjonowania się inwestorów pod nowy cykl w polityce monetarnej. W istocie styczniowe dołki jawią się jako punkt, w którym większość zmian w polityce Fed została już uwzględniona w cenach, a korekta była na tyle głęboka, by zachęcać graczy do szukania swojej szansy. Nie należy wykluczać, iż rynki pogłębią jeszcze przeceny, ale stale model kupowania na korektach jawi się jako atrakcyjniejszy od ucieczki przed znaczącym pogłębieniem spadków.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ