Jak wynika z opublikowanych wczoraj wstępnych danych, wskaźnik PMI dla przemysłu strefy euro wzrósł z 33,5 w lutym do 34 pkt w marcu. W efekcie w ostatnich czterech miesiącach wartości tego wskaźnika ułożyły się w "zygzak" (spadek w grudniu, wzrost w styczniu, spadek w lutym, wzrost w marcu).

Posługując się językiem analizy technicznej można stwierdzić, że układ na wykresie PMI zdecydowanie różni się od tego, z czym mieliśmy do czynienia przez niemal cały ubiegły rok, tzn. z nieprzerwaną, silną falą spadkową, obrazującą tendencje recesyjne w strefie euro. Ostatnie odczyty PMI zaczynają zdecydowanie podważać trwałość tych negatywnych tendencji, co jest oczywiście optymistycznym sygnałem dla inwestorów.

Podobnie jak w przypadku kursów akcji, pojawia się jednak pytanie, czy jest to jedynie przejściowa korekta, czy może już "twarde dno" recesji. Z jednej strony, odpowiedź na to pytanie na razie pozostaje wielką niewiadomą (trudno zakładać, że są na nie w stanie odpowiedzieć ekonomiści, ponieważ opóźnienie, z jakim w ostatnich kilkunastu miesiącach zmieniali oni prognozy w stosunku do zmian zachodzących w gospodarce, uczyniło te prognozy zupełnie bezużytecznymi dla inwestorów). Z drugiej strony, zamiast próbować uprzedzić fakty, może lepiej cierpliwie na nie poczekać. Gdyby za miesiąc PMI kontynuował zwyżkę (rosnąc dwa miesiące pod rząd) i znalazłby się najwyżej od listopada ub.r.

(35,6 pkt), byłby to wyraźny sygnał, że europejska gospodarka podnosi się z bolesnego upadku. Jeśli tak się nie stanie, pytanie "czy to tylko korekta?" pozostanie bez odpowiedzi.Podobnie sytuacja przedstawia się zresztą, jeśli chodzi o analizę techniczną europejskich indeksów giełdowych. Odbicie jest solidne, ale nie został jeszcze sforsowany żaden kluczowy poziom oporu.