Jest mało prawdopodobne, by zaczął się on jeszcze w tym roku, gdyż praktycznie nie ma na to już czasu. Zwiększa się przy tym szansa na to, że początek przyszłego roku upłynie pod znakiem wyrazistych zmian.
O ile więc świąteczny okres nie przyniesie zapewne jeszcze gwałtowniejszych ruchów, to może dać wskazówki co do tego, w którą stronę one nastąpią. Takie założenie jest tym bardziej uzasadnione, że WIG jest o krok od wysłania kolejnych sygnałów sprzedaży, jakimi byłoby przełamanie przez indeks trzymiesięcznej średniej kroczącej, czy spadek dziennego MACD, popularnego wskaźnika obrazującego kierunek i siłę trendu, poniżej poziomu równowagi. Na granicy opuszczenia strefy wykupienia jest tygodniowy Stochastic, co potwierdza schładzanie się koniunktury. WIG ma też trudności z utrzymaniem się ponad główną linią dziesięciomiesięcznego trendu zwyżkowego. Wcześniej do pozbywania się akcji zachęcało przecięcie przez tygodniowy MACD linii sygnalnej. Rynek zatem nie ma zbyt wiele miejsca na dalsze zniżki. Każdy mocniejszy ruch w dół będzie mnożył zachęty do pozbywania się walorów.
Większego przełożenia na koniunkturę giełdową na świecie nie ma ostatnia aprecjacja dolara, choć wcześniej odwrotny ruch amerykańskiej waluty sprzyjał windowaniu kursów akcji. W tej sytuacji pojawia się pytanie, czy zmiany na rynku walut przestały mieć większe znaczenie dla koniunktury giełdowej, czy może inwestorzy na rynku akcji zareagują na nie z opóźnieniem? Kluczowe będzie tu to, czy ostatni wzrost notowań dolara okaże się trwalszym zjawiskiem, na co przynajmniej w średnim terminie jest spora szansa.
Znów większą uwagę przyciąga chiński parkiet, któremu teraz szkodzą obawy przed nadmierną podażą papierów na rynku pierwotnym. Ta sprawa w perspektywie przyszłego roku może się okazać jedną z najważniejszych nie tylko w przypadku tego konkretnego parkietu, ale globalnej koniunktury giełdowej. Utrzymująca się niechęć banków do udzielania kredytów skłania do poszukiwania przez firmy środków na rynkach kapitałowych poprzez emisję akcji czy obligacji, w tym również zamiennych na akcje. Do tego może dochodzić podaż ze strony państw, które będą szukać finansowania zwiększonego zadłużenia.
W tym kontekście nie ma się co dziwić inwestorom, że tak dużo wagi przykładają do tego, kiedy zaczną rosnąć stopy procentowe, w wyniku czego podnosiłaby się atrakcyjność rynku pieniężnego. Z funduszy inwestujących na nim w tym roku odpłynęło przeszło 500 mld USD. To oznacza wypłacenie z grubsza wszystkich środków, jakie trafiły do tego rodzaju podmiotów od rozpoczęcia bessy jesienią 2007 r.