Zachowanie indeksów na świecie nie uprawniało do aż tak znacznego pesymizmu, jaki pojawił się na koniec środowych notowań.
Dobre nastroje nie trwały jednak zbyt długo. Na rynku w Warszawie ponownie przewagę uzyskała podaż. Tym razem już wyraźnie nasz parkiet był słabszy od innych rynków europejskich. Spadek cen rozpoczął się jeszcze przed południem i trwał nawet w chwili, gdy indeksy w Europie trzymały się blisko swoich maksimów dnia. Indeks zatrzymał swój zjazd w okolicy poziomu 2175 pkt i pojawiło się odbicie.
Poziom nie był zupełnie przypadkowy, gdyż właśnie tu można było m.in. oznaczyć potencjalny poziom zatrzymania przeceny. Wynikał on z koncepcji krótkoterminowego kanału wzrostowego, jaki mógłby się pojawić na wykresie indeksu (dziś wyjątkowo zamieszczonego powyżej wraz z rzeczonym kanałem). Potencjalne wsparcie spełniło swoje zadanie i stało się wsparciem faktycznym. Ceny lekko się podniosły, jednak odreagowanie okazało się zbyt małe. Jeśli trzymać się koncepcji kanału, to odbicie od jego dolnego ograniczenia powinno owocować ruchem w kierunku ograniczenia górnego.
Sygnałem do takiego ruchu mogło być pokonanie przez ceny poziomu 2210 pkt, który wynikał z układu wczorajszych notowań. Nic takiego nie zaszło, a w końcówce wykresy ponownie się osunęły. Sesja zakończyła się w pobliżu wspomnianego potencjalnego dolnego ograniczenia kanału. Sam kanał pozostaje potencjalnym ze względu na fakt, że nie doszło do wyraźnego wzrostu cen. Gdyby teraz ceny wzrosły ponad poziom 2210 pkt, to zwyżka miałaby jakieś szanse, a sam kanał mógłby być pomocny w analizie.
Powyższe dylematy dotyczą rozważań, czy korekta jeszcze trwa czy też już się zakończyła. Nie mają jednak żadnego znaczenia dla graczy, którzy z negatywnym nastawieniem spokojnie obserwują przebieg wydarzeń. Korekta jest tylko korektą i drugorzędne znaczenie ma to, czy zakończy się już dziś czy może za tydzień. Oporem pozostaje poziom 2400 pkt, ale być może się to zmieni w trakcie dzisiejszej sesji.