Tradycją już staje się, że święta w USA są na ogół wykorzystywane do podciągania kursów akcji w Europie Zachodniej, a w ślad za nimi także na warszawskim parkiecie, choć niekoniecznie przy dużej aktywności graczy. Podobnie było również i dzisiaj. Inwestorzy postanowili wykorzystać fakt, że gracze na Wall Street mają dziś wolne (z okazji Dnia Prezydenta) i zabrali się za kupowanie akcji, w odróżnieniu od innych dni nie musząc się martwić tym, co wydarzy się na rynkach na oceanem. Indeks WIG zyskał 1,6 proc.
W próbach podciągania kursów nie zaszkodziły dane o inflacji CPI w naszym kraju, której styczniowy odczyt (3,6 proc. w skali roku) był nieznacznie wyższy od prognoz ekonomistów (o 0,1 pkt proc.). Jeśli w kolejnych miesiącach odczyty będą wyższe od oczekiwań, inwestorzy zaczną oczekiwać rychłego zaostrzenia polityki pieniężnej. Na razie bardziej liczy się jednak sytuacja w borykających się z kryzysem fiskalnym krajach z grupy PIIGS, która może rzutować na całą strefę euro i wyniki europejskich banków (m.in. za sprawą tego, że część z nich ma w portfelach mocno przecenione obligacje PIIGS).
Mimo że sporo do życzenia pozostawiał poziom dzisiejszych obrotów (które w blisko połowie wypracowały zaledwie dwie spółki – Pekao i PKO BP), to z punktu widzenia analizy technicznej wydarzeniem dzisiejszego dnia jest wkroczenie WIG-u w strefę oporu, jaką stanowi tzw. luka bessy z 5 lutego, znajdująca się w przedziale 38 218 – 38 779 pkt. Gdyby udało się „zamknąć” ową lukę, byłby to pierwszy wyraźny sygnał poprawy nastrojów po niedawnej fali wyprzedaży. Aby tak się stało, WIG musiałby wzrosnąć już tylko o 0,6 proc. Jeśli popyt nie wykorzysta tej szansy, to czas będzie działał na jego niekorzyść – zagrożenie kolejnym atakiem podaży wciąż jest realne.