Wczorajsza sesja doskonale wpisywała się w ten schemat. Podczas gdy WIG20 przez większość dnia był pod kreską i stracił ostatecznie 0,87 proc. (będąc jednocześnie jednym z najsłabszych indeksów na świecie), to indeksy mWIG40 i sWIG80 zyskały po prawie 0,2 proc.
Narastające rozbieżności między kondycją blue chips i "maluchów" znajdują odzwierciedlenie w ich sytuacji technicznej. Wykres WIG20 ciągle prezentuje się kiepsko. Do tej pory nie udało się domknąć luki bessy (2258-2286 pkt), która stanowi pierwszy (niekoniecznie zresztą najważniejszy) poziom oporu (na początku wczorajszej sesji zapowiadało się, że lukę uda się domknąć, ale bardzo szybko uniemożliwiła to presja ze strony podaży), tymczasem jeszcze wyżej znajdują się kolejne bariery (choćby dołki z listopada i grudnia ub. r. na wysokości ok. 2315, które zanim zostały przebite, pełniły rolę wsparcia). W tych warunkach aż prosi się o kolejny atak podaży, który wypchnąłby WIG20 z obecnej krótkoterminowej konsolidacji, pogłębiając dołek fali spadkowej.
Tymczasem na wykresie sWIG80 nie widać ani trochę podobnego dramatyzmu. Indeks znajduje się w bezpiecznej odległości od wrześniowego dołka będącego dolnym ograniczeniem 5-miesięcznego trendu bocznego (10 736 pkt) i bez większego trudu powrócił w pierwszym tygodniu lutego powyżej przeciętej półrocznej średniej kroczącej, będącej zazwyczaj wiarygodną długoterminową wskazówką (tym razem chwilowy spadek poniżej jej poziomu był najwyraźniej fałszywym sygnałem). Co więcej, wygląda na to, że sWIG80 szykuje się krok po kroku do ataku na szczyt trendu wzrostowego.
Odważył się na to już w połowie stycznia, ale kupujący szybko dali wtedy za wygraną. Czy tym razem będzie inaczej? Do szczytu brakuje jedynie 2,6 proc., podczas gdy wspomniane wsparcie jest oddalone o 6,2 proc. Na razie nie widać szczególnych powodów, by nie miało dojść do ataku na szczyt, choć lepiej nie uprzedzać faktów i poczekać, co przyniesie rynek.
Dziś mija dokładnie rok od zakończenia bessy na GPW. Oprócz symbolicznej wymowy tego faktu, ma on pewne znaczenie matematyczne. Od dzisiaj efekt bazy zacznie działać w drugą stronę, tzn. podczas gdy dotąd roczna dynamika indeksów rosła nie tylko dzięki ich zwyżce, ale także dzięki zniżce rok wcześniej, to teraz będzie odwrotnie - nawet dalsza zwyżka indeksów niekoniecznie będzie musiała oznaczać zwyżkę ich rocznej dynamiki. Tymczasem w gospodarce i wynikach spółek pozytywny efekt bazy nie tylko nie wygasa, ale też właściwie dopiero zaczyna się objawiać. Widać, jak bardzo giełda wyprzedza wydarzenia w realnej gospodarce.