Wydarzeniem wczorajszego dnia jest z pewnością decyzja Prudential o nabyciu od AIG jego azjatyckiego biznesu ubezpieczeniowego za kwotę 35,5 mld USD. To bardzo duża wartość nawet jak na płynny rynek funta i nic dziwnego, że przyspieszyła ona przecenę brytyjskiej waluty. Powody do takowej były już bowiem wcześniej. Najpierw słabość euro i gołębie nastawienie Banku Anglii „pomogły” parze GBPUSD wyjść dołem z wielomiesięcznego przedziału konsolidacji. Do tego dokładają się obawy o stan brytyjskich finansów publicznych, a po przykładzie Grecji inwestorzy stali się na tym punkcie bardzo wyczuleni. W ostatnich dniach na Wyspach sondaże pokazują coraz mniejszą przewagę konserwatystów na partią pracy, co może skończyć się politycznym impasem. To zaś byłby prawdopodobnie najgorszy scenariusz dla finansów publicznych, które w wyniku kryzysu i hojnej pomocy dla sektora bankowego znalazły się w poważnych kłopotach. Deficyt tylko w tym roku może sięgnąć 12% PKB i jasnym jest, iż nawet ożywienie gospodarcze nie będzie w stanie powstrzymać narastania długu w relacji do PKB.
Przewaga sprzedających na parze GBPUSD zaczęła się rysować już po 19 stycznia, kiedy nie udało się pokonać pozornie mało istotnego oporu 1,6412 (wybicie zostało zanegowane spadającą gwiazdą). Wybicie kluczowych wsparć nastąpiło z typowym dla pary sporym cofnięciem, jednak od 17 lutego funt już tylko traci. W notowaniach pary GBPUSD trudno szukać rozsądnego wsparcia powyżej poziomu 1,37. To powinno zwrócić naszą uwagę na parę EURGBP i rzeczywiście widać, iż to opór 0,9150 zatrzymał wczorajszą wyprzedaż. Ruch powrotny oznaczał cofnięcie się tej pary o figurę, jednak dziś rano funt znów traci. Ponowny test wspomnianego oporu da nam odpowiedź, czy należy spodziewać się konsolidacji w nowym, wyższym przedziale, czy też realny jest wzrost do 0,9412. Warto zwrócić uwagę, iż słabe wiadomości dla funta przełożyły się również na notowania euro, które traciło w relacji do dolara. Kupujący po raz kolejny jednak uaktywnili się nieco powyżej kluczowego wsparcia 1,3440.
W USA opublikowany został wskaźnik aktywności w przemyśle ISM. Jego wartość obniżyła się z 58,4 do 56,5 pkt., bardziej niż oczekiwał rynek (57,7 pkt.). To negatywna wiadomość, zwłaszcza, że obniżały się komponenty produkcji i nowych zamówień. Jedynym plusem jest wzrost komponentu zatrudnienia – dokładnie odwrotnie niż w przypadku regionalnego Chicago PMI (tam sam indeks wzrósł, zaś obniżył się komponent zatrudnienia). Pomimo, iż to kolejna słabsza wiadomość z amerykańskiej gospodarki, indeksy akcji zwyżkowały. Warto zwrócić uwagę, iż zbliżamy się do kluczowego oporu (5737 pkt.) na indeksie DAX30, który do tej pory powstrzymywał odbicie korekcyjne. Dziś rynek kontraktów w Niemczech otwiera się tuż pod tym oporem i lekko zniżkuje. Gdyby jednak udało się go pokonać, warszawskie byki mogłyby zyskać długo oczekiwanego sojusznika do walki z luką bessy z początku lutego.
W nocy zgodnie z oczekiwaniami stopy procentowe podniósł Bank Australii (główna stopa wzrosła do 4%). Znacznie lepsze były również dane o sprzedaży detalicznej, choć słabsze były dane o pozwoleniach na budowy domów. W rezultacie sytuacja na parze AUDUSD pozostała nierozstrzygnięta, choć na parze AUDNZD znajdujemy się tuż poniżej bardzo ważnego poziomu 1,2930. Jego pokonanie mogłoby wygenerować dodatkowy popyt na „Australijczyka”. Być może sytuację rozstrzygną dane o PKB, które poznamy w trakcie kolejnej sesji azjatyckiej (1.30, konsensus +0,9% q/q).
Dzisiejszy dzień po względem pozycji w kalendarzu jest najspokojniejszy w tym tygodniu. W zasadzie czeka nas tylko jedno istotne wydarzenie – posiedzenie Banku Kanady. Bank niemal na pewno nie zmieni parametrów polityki pieniężnej, ale być może rynek zacznie spekulować, iż zrobi to znacznie szybciej niż Fed. Z Kanady płyną bowiem ostatnio bardzo dobre dane. Wczoraj były to dane o PKB, po których na parze USDCAD notowania obniżyły się do strefy wsparcia 1,0370 – 1,04. Gdyby udało się ją pokonać, realne jest zejście do 1,02.