Dzięki zwyżce o 1,6 proc. zdołał on pokonać styczniowy szczyt (41 617 pkt) i znalazł się najwyżej od ponad 19 miesięcy.
Wydarzenie to jest istotne z kilku powodów. Po pierwsze, WIG odrobił z nawiązką straty powstałe w wyniku największej jak dotąd korekty trendu wzrostowego, która na przełomie stycznia i lutego zepchnęła go o ok. 10 proc. w dół. Relatywna łatwość, z jaką byki odrobiły straty (szczególnie widoczna w ostatnich dwóch tygodniach) świadczy o sile nadrzędnego trendu wzrostowego.
Po drugie, przebicie styczniowego szczytu świadczy o tym, że ponownie zapanowała zgodność trendów w każdym horyzoncie czasowym - trend wzrostowy panuje teraz nie tylko w ujęciu średnioterminowym, ale także krótkoterminowym.
Analitycy nastawieni sceptycznie do scenariusza kolejnej fali hossy mogą argumentować jednak, że styczniowego maksimum nie przebił jeszcze WIG20 (mimo że wczoraj podskoczył najbardziej - o 2,2 proc., to do szczytu brakuje mu jeszcze 1,8 proc.), co oznacza swoistą dywergencję w stosunku do małych i średnich przedsiębiorstw.
Wydaje się jednak, że argument ten jest o tyle nietrafiony, że w ostatnich miesiącach to sWIG80 (który nowe maksima ustanawia niemal nieprzerwanie od 8 sesji) z wyprzedzeniem wyznacza kierunek dla chwiejnego WIG20, a nie odwrotnie.