[b]Jak wyjaśniłby pan laikowi istotę inwestowania w oparciu o obserwację zjawisk astrologicznych?[/b]
Planety poruszają się po eliptycznych orbitach w porządku opartym na liczbach z ciągu Fibonacciego i tzw. świętej geometrii. Są to te same liczby, których wszystkie floty używają do określania sił pływowych związanych z grawitacyjnym działaniem Księżyca. Planety również mają pola grawitacyjne. Ponieważ nasze ciała wponad80 proc. składają się z wody, wydaje się, że z tego powodu niektóre konfiguracje planet oddziaływują na ludzi, sprawiając, że raz ogarnia ich strach, a raz chciwość. To właśnie te emocje sterują giełdą. Nie jest to nauka doskonała. Ale okazuje się dość precyzyjna, jeśli spojrzymy wstecz i zauważymy, że przy określonych układach planet zawsze działo się na giełdzie coś dramatycznego.
[b]Czyli uważa pan, że między zjawiskami astrologicznymi a giełdowymi zachodzi przyczynowa relacja. Część astrologów finansowych twierdzi jednak, że ich metody dają się obronić bez tego założenia, które jest często podważane przez krytyków.[/b]
To prawda. Nie trzeba wierzyć przyczynową relację między zjawiskami astrologicznymi i giełdowymi, a mimo to analizować ich współwystępowanie. Ale ja nie mam wątpliwości, że relacja przyczynowa zachodzi. Korelacja między zjawiskami astrologicznymi i giełdowymi jest bardzo wysoka. Pozwala mi uzyskać 70–75-proc. Trafność przewidywań. Krytycy twierdzą, że to stek bzdur, że nie ma żadnych dowodów na prawomocność astrologii finansowej. Problem w tym, że większość z nich nigdy nie poświęciła czasu, aby ją obalić. Zakładają tylko, że jest nieprawdziwa, ponieważ wydaje się niezwykła. Przychodzi mi na myśl Pitagoras, wielki matematyk i ojciec geometrii, który 500 lat p. n. e. twierdził, że Ziemia jest okrągła i obraca się wokół własnej osi. Uważano go za wariata.
[b]Jakie są najważniejsze zależności między zjawiskami astrologicznymi a rynkami?[/b]