WIG stracił 0,58 proc., konsumując większość wtorkowej zwyżki. Na wykresie powstała mało zachęcająca formacja świecowa (biały wtorkowy korpus został zasłonięty przez czarną świecę), co na krótką metę może sygnalizować rosnącą ochotę inwestorów do realizowania zysków.Nietrudno się temu dziwić, skoro 26-sesyjna stopa zwrotu z WIG (tyle czasu upłynęło od początku fali wzrostowej w lutym do wtorku) sięgnęła prawie 15 proc., co jest odczytem najlepszym od sierpnia ub.r. (wówczas w szczytowym momencie wskaźnik ten wyniósł niemal 23 proc.).
Mimo zrozumiałej presji ze strony krótkoterminowych graczy, trudno byłoby znaleźć mocne argumenty przemawiające za tym, że wtorkowe maksima były ostatecznymi szczytami średnio- i długoterminowego trendu wzrostowego. Do takiego stwierdzenia skłonić mogłoby dopiero istotne pogorszenie sytuacji technicznej polegające na przebiciu poziomów wsparcia lub budowie obszernej formacji odwrócenia trendu.
Obecnie o czymś takim nie można mówić. Średnioterminowe poziomy wsparcia na wykresie WIG znajdują się wciąż w dużej odległości. Pierwszy z nich, półroczna średnia krocząca, przebiega na wysokości ok. 40 tys. pkt, czyli prawie 8 proc. poniżej obecnej wartości indeksu. Jeszcze istotniejsze wsparcie leży na wysokości 37 322 pkt (stanowi je dołek lutowej korekty spadkowej), czyli aż 13,8 proc. poniżej wczorajszego zamknięcia.
Widać więc, że z formalnego punktu widzenia zmiana trendu w dłuższej perspektywie wymaga czegoś więcej niż nawet paru dni ewentualnej mocnej przeceny. Dystans dzielący WIG od poziomów wsparcia jest tak znaczny, że zanim doszłoby do ich testu, byłoby jeszcze bardzo dużo miejsca na scenariusze pośrednie, takie jak budowa bardziej złożonych formacji i powstanie nowych, położonych wyżej poziomów wsparcia. Zresztą kto powiedział, że nawet w krótkim terminie szczyt koniunktury giełdowej mamy już za sobą?
W tzw. międzyczasie warto będzie monitorować dane makro. Jak dotąd, dynamika najważniejszych wskaźników gospodarczych w Polsce i na świecie jest cały czas zgodna z kierunkiem trendu na rynkach akcji.Warto zwrócić uwagę choćby na wczorajsze dane o zamówieniach w niemieckim przemyśle. Lutowy skok o 24,4 proc. rok do roku potwierdza, że dane makro wreszcie zaczynają gwałtownie nadrabiać pozorne zaległości względem cen akcji, po części dzięki efektowi bazy (punktem odniesienia w porównaniach rok do roku staje się najgorszy okres spowolnienia gospodarczego/recesji z początku 2009 r.).Efekt ten będzie sprzyjał bardzo dobrym odczytom makro (oraz poprawie wyników finansowych spółek) także w kolejnych tygodniach i miesiącach.