Po spadku o 2,3 proc., wczoraj WIG zyskał 1,4 proc. przy solidnych obrotach powyżej 1 mld zł. Także i tym razem o zmianie nastrojów zdecydowały doniesienia z USA, gdzie inwestorzy ucieszyli się z dobrych wyników finansowych Goldman Sachs. Paradoksalnie to właśnie ten sam bank dzień wcześniej wywoływał obawy z powodu oskarżeń ze strony Komisji Papierów Wartościowych (SEC).
Z technicznego punktu widzenia wczorajsze odbicie, choć nie przesądza jeszcze o końcu korekty spadkowej, to zmniejszyło ryzyko gwałtownej fali realizacji zysków. Istotne jest to, że kupujący zmobilizowali siły, zanim jeszcze doszło do przetestowania przez WIG krótkoterminowego wsparcia, jakim jest dołek z 8 kwietnia (42 717 pkt). Pesymiści mogą jeszcze argumentować, że wczorajsze odbicie jest przedwczesnym sygnałem, bowiem jeśli w kolejnych dniach nastroje znów się pogorszą, to powstanie krótkoterminowa formacja głowy z ramionami, z linią szyi wyznaczoną przez dołki z poniedziałku i 8 kwietnia. Gdyby WIG przebił tę linię, później z łatwością spadłby zapewne poniżej 42 tys. pkt.
Nawet jednak jeśli dojdzie do realizacji takiego scenariusza (na razie głowa z ramionami to jedynie hipoteza - gdyby indeks przebił kwietniowy szczyt, to ta potencjalna formacja straciłaby rację bytu), to i tak WIG nie przebiłby jeszcze kolejnego wsparcia, jakim jest styczniowy szczyt (41 617 pkt). Nie mówiąc już o tym, że poziom decydujący o trwałości długoterminowego trendu wzrostowego znajduje się jeszcze niżej - dopiero na wysokości ok. 37,3 tys. pkt (lutowy dołek). Wygląda więc na to, że posiadacze akcji kierujący się analizą techniczną nie mają na razie powodów, by wątpić w trwałość tendencji zwyżkowej.
Korzystną atmosferę podtrzymują wczorajsze dane o produkcji przemysłowej. W marcu roczny wzrost produkcji wyniósł aż 12,3 proc. - to odczyt najlepszy od dwóch lat. Nawet jeśli częściowo ta zwyżka jest zaburzona przez czynniki sezonowe, to i tak można mówić, że przemysł rośnie obecnie w tempie rzędu 10 proc. rok do roku (trzymiesięczna średnia to właśnie 10 proc., dynamika produkcji wyrównana sezonowo to zaś niewiele mniej - 9,6 proc.). Trudno w tej sytuacji dyskutować z tezą o poprawie koniunktury gospodarczej. Skoro w ostatnich 12 miesiącach korelacja między dynamiką produkcji (wyrównaną sezonowo) a dynamiką WIG wynosi 97 proc., to trudno też się upierać, że dotychczasowa hossa nie ma uzasadnienia fundamentalnego.
Można jednocześnie przypuszczać, że zostało nam jeszcze co najmniej kilka miesięcy, zanim dynamika produkcji sięgnie historycznych szczytów cyklu koniunkturalnego (14-15 proc.), po których w przeszłości dochodziło do (nagłego lub stopniowego) załamania się korzystnych trendów.