Dzisiejsza zwyżka WIG20 o 2,49 proc., do 2577 pkt, to doskonała wiadomość dla zwolenników analizy technicznej. Obóz posiadaczy akcji dał jasno do zrozumienia, że nie zamierza tanio sprzedać skóry. Sytuacja jest o tyle newralgiczna, że pod koniec minionego tygodnia pojawiła się groźba spadku WIG20 poniżej poziomu wsparcia na 2489 pkt. Właśnie na tej wysokości znajduje się styczniowy szczyt. Póki co indeks obronił ten ważny poziom. Obecnie posiadacze akcji są już w znacznie bardziej komfortowej sytuacji – WIG20 znajduje się 3,5 proc. powyżej owego styczniowego maksimum, zaś do kwietniowego rekordu hossy (2604 pkt) brakuje mu znacznie mniej – niewiele ponad 1 proc. W tej sytuacji aż prosi się o atak na poziom sprzed niespełna dwóch tygodni.

Trudno byłoby wskazać pojedynczą spółkę, która zadecydowała o dzisiejszej pokaźnej zwyżce WIG20. Mocno w górę poszły notowania nie tylko spółek surowcowych (Lotos, KGHM), ale też np. TVN, BRE Banku czy przedsiębiorstw budowlanych. Choć mniej imponujące były zwyżki indeksów kojarzonych z mniejszymi spółkami, to i one poszły w górę (mWIG40 zyskał 1,32 proc., sWIG80 wzrósł o 0,90 proc.).

W marszu cen akcji na północ pomagają ciągle korzystne wyniki finansowe amerykańskich spółek w I kw. (dziś inwestorzy optymistycznie przyjęli m.in. rezultaty wrażliwego na koniunkturę w przemyśle koncernu Caterpillar) i rosnące prognozy na kolejne kwartały. Czynnik ten okazuje się zdecydowanie ważniejszy, niż niepewność co do losów pogrążonej w długach Grecji. Wydaje się, że inwestorzy zaczynają się przyzwyczajać do myśli, że „grecki dramat” będzie jeszcze długo towarzyszył rynkom. Ważne, by choroba nie przeniosła się na inne kraje.

Co ciekawe, w handlu nie przeszkodził dziś praktycznie brak danych makro. Obroty akcjami przekroczyły 1,2 mld zł. Jutro pod tym względem będzie znacznie ciekawiej – poznamy m.in. ceny domów w USA w lutym oraz poziom nastrojów konsumentów za oceanem, a także w Niemczech i Francji.