Patrząc na przebieg środowej sesji trudno nie odnieść wrażenia, że cała uwaga inwestorów skupiona była na debiucie PZU. Nie powinno to dziwić zważywszy, jak wielu drobnych inwestorów zapisało się na papiery ubezpieczyciela w ofercie publicznej i jak wielu z nich chciało ich pozbyć się już na pierwszej sesji. Z drugiej strony duzi inwestorzy czekali, aż będą mogli uzupełnić portfele o walory PZU, których nie udało im się nabyć w IPO.
Debiut wypadł całkiem okazale. Na otwarciu, które z uwagi na ryzyko potknięcia (były obawy, że Warset nie wytrzyma takiego obciążenia),przesunięto już na 8.45, papiery PZU kosztowały prawie 12 proc. więcej niż na rynku pierwotnym gdzie inwestorzy płacili za nie po 312,5 zł.
Przez kolejne kilka godzin kurs utrzymywał się w okolicach 350 zł by na zamknięciu, rzutem na taśmę, podskoczyć do 360 zł. To o 15,2 proc. wyższa cena niż na rynku pierwotnym. Skalę zainteresowania papierami PZU dobrze oddaje wartość obrotów na akcjach tej firmy. Przez cały dzień właściciela zmieniło aż 7,2 mln papierów o obroty przekroczyły 5,1 mld zł.
Przy takim ważnym wydarzeniu dla całego polskiego rynku kapitałowego to, co się działo na pozostałych spółkach, było mało ważne. Obroty były niskie. Ożywienie przyszło dopiero pod koniec dnia. W konsekwencji obroty na rynku przekroczyły 1,5 mld zł czyli były o ponad 200 mln zł większe niż we wtorek.
Popyt, który pojawił się pod koniec sesji sprawił, że główne indeksy, które przez większą część dnia pozostawały na poziomach niewiele wyższych niż wczoraj, mocniej zyskały na wartości. WIG i WIG 20 poszły w górę o nieco ponad 1 proc. Nieco gorzej zachowywał się indeks małych firm (WIG 80), który zakończył dzień 0,7 proc. wyżej niż poprzedni.