Stało się tak pierwszy raz od wielu miesięcy, wobec takich sygnałów więc trudno przejść obojętnie, choć można wciąż mieć wiele wątpliwości dotyczących fundamentalnych podstaw do bardziej trwałej poprawy koniunktury na polskim rynku akcji. Trzeba jednak brać pod uwagę czynnik zwiększonej płynności w systemie finansowym, jaki pojawił się w następstwie działań banków centralnych na świecie, a szczególnie EBC, który dostarczył bankom taniego kapitału. Ewidentnie poprawia on bilans przepływu środków na rynkach ryzykownych aktywów. W warunkach, gdy rośnie przekonanie, że kryzys zadłużeniowy w Europie udało się opanować, a bieżące dane gospodarcze nawet jeśli zaskakują in minus, to nie na tyle, by podkopać nadzieje na stopniową poprawę koniunktury gospodarczej, jest to tym łatwiejsze.
Jednocześnie w kontekście powrotu amerykańskiego S&P 500 w pobliże ubiegłorocznego szczytu coraz bardziej na porządku dziennym staje pytanie o scenariusz, jaki inwestorzy dyskontują. Powrót w rejon ubiegłorocznej górki sugeruje, że liczą na uniknięcie większych konsekwencji kryzysu zadłużeniowego w Europie dla amerykańskiej i tym samym w bardzo dużym stopniu globalnej, gospodarki. A to wydaje się mało realne. Seria ostatnich danych z gospodarki USA, które nie były w stanie sprostać oczekiwaniom, potwierdza że nadmierny optymizm nie jest obecnie wskazany. Można sobie jednak przy tym bez większych trudności wyobrazić, że osłabienie w ograniczonej skali nastrojów na amerykańskim parkiecie nie doprowadzi do pogorszenia klimatu na innych rynkach, które przez poprzednie miesiące były mocniej przecenione. To otwierałoby drogę do poprawy notowań szczególnie surowców, ale też wielu rynków wschodzących, zwłaszcza z naszej części świata.
Dla WIG kluczowym w średnim terminie poziomem jest 40,8 tys. pkt, gdzie przebiega łagodnie nachylona linia biegnąca po szczytach z końca sierpnia i końcówki października. Jej pokonanie potwierdzałoby optymistyczne sygnały, jakie pojawiły się w ostatnich dniach. W takiej sytuacji malałoby znacząco prawdopodobieństwo zakładanego przez dużą część uczestników rynku scenariusza, zgodnie z którym pierwsza połowa 2012 r. miałaby być słabsza od drugiej. Dopiero wraz z upływem czasu inwestorzy mogliby się przekonać, że założenie o uniknięciu poważniejszych konsekwencji kryzysu zadłużeniowego w Europie nie jest możliwe. Otwarte pozostaje przy tym pytanie o ostateczny efekt rozmów w sprawie greckiego długu i ewentualne konsekwencje fiaska negocjacji. W piątek zaczęły pojawiać się spekulacje o chęci opuszczenia przez Grecję strefy euro...