Nasz WIG od styczniowego szczytu stracił blisko 4 proc. A zatem bilans się wyrównał. Można więc przyjąć, że od teraz znów zależność warszawskiego parkietu od zachowania rynków wschodzących będzie większa. Oczywiście jest problem, który rynek przyjąć jako punkt odniesienia. Czy bazować na obserwacji całościowego indeksu czy jednak skupić się na kondycji rynków z naszego regionu, czyli na przykład Rosji i Turcji. Tu mamy też dodatkową trudność, gdyż obraz obu tych giełd jest odmienny. Turcja, parkiet z mocno reprezentowaną branżą finansową, od listopada jest w łagodnej korekcie. Rosja, gdzie spółki surowcowe grają pierwsze skrzypce, jeszcze w początkach lutego ustanawiała nowe szczyty, a zniżka, jaka potem przyszła, nie doprowadziła do przełamania żadnego istotnego wsparcia (krótkoterminową barierą jest dla RTS 1835 pkt, czyli połowa białej świecy z 12 stycznia – jej sforsowanie skłaniałoby do oczekiwania na zejście o 200 pkt niżej). Coraz wyraźniej widać, że ocena poszczególnych klas aktywów i wyciąganie na tej podstawie wniosków dotyczących zaangażowania portfela nie przynosi efektów. Receptą jest skupianie się na poszczególnych tematach inwestycyjnych. Tu mimo słabości z ostatnich dni warszawski parkiet trzeba traktować jako rynek silny na tle innych emerging markets.

Coraz jaśniej świeci gwiazda branży finansowej, która w skali światowej od początku grudnia systematycznie wykazuje się siłą na tle światowego rynku akcji. Duże amerykańskie banki, jak JP Morgan, Bank of America, Morgan Stanley, od końca minionego roku zyskały po kilkanaście procent. Takiego zjawiska nie widać jednak na rynkach wschodzących. Dopiero od dwóch tygodni możemy mówić o niewielkim umocnieniu się branży finansowej. Mamy przy tym?pierwszą jaskółkę zapowiadającą trwalszą tendencję. Chodzi o przełamanie trzymiesięcznej linii trendu zniżkowego. To dobry znak dla naszego sektora bankowego.

W pobliże silnego oporu, na który składają się górne ograniczenia kanałów wzrostowych, jakimi można opisać notowania sWIG80 od czerwca 2010 r. (bardziej stromo nachylony) oraz od września 2009 r., dotarł segment małych spółek. W takim układzie trzeba przyjąć, że ten indeks będzie miał duże trudności z pokonaniem 13 tys. pkt. Gdyby do tego doszło, przemawiałoby to za wejściem rynku w trwały ruch wzrostowy. Dopóki się to nie uda, większego potencjału można upatrywać w największych przedsiębiorstwach. Blue chips wciąż mają szansę wyprowadzić WIG w pobliże 50 tys. pkt.